Nieustanne bycie online stało się czymś normalnym. Czymś, bez czego młodzi Polacy nie wyobrażają sobie życia.
Ale czy dotyczy to wyłącznie młodego pokolenia? Czy nie jest tak, że życie wielu dorosłych Polaków przeniosło się do rzeczywistości wirtualnej i oderwało od tej prawdziwej, która nas otacza? Mając nowoczesne smartfony, laptopy i nieustanny dostęp do sieci, niemal na każdym kroku piszemy tweety, wrzucamy do sieci zdjęcia, chwalimy się, w jakim cudownym miejscu jesteśmy.
Wystarczy wsiąść do autobusu czy pociągu. Niemal każdy z oczami utkwionymi w ekran smartfona, a palce zgrabnie wystukują kolejną wiadomość. Dialog, zwyczajną rozmowę z realnym współpasażerem zastępuje bezdźwięczna konwersacja z wirtualnym gronem przyjaciół i znajomych. Podobnie jest w restauracjach. Para siedząca przy sąsiednim stoliku. Pół biedy, gdy telefony leżą na stolikach. Ale coraz częstszy jest widok, gdy w oczekiwaniu na posiłek zarówno on, jak i ona trzymają telefony w dłoniach i zamiast rozmawiać ze sobą, przeszukują głębie internetu.
Znajomi niedawno opowiadali, że ich dziewięcioletni syn za pośrednictwem popularnego komunikatora proponował dużo starszej od niego uczennicy pierwszej klasy liceum, by została jego dziewczyną. W realu pewnie nigdy by się na to nie odważył. W świecie wirtualnym nie ma zahamowań, barier, można więcej.
Czy nie jest tak, że technologia, którą człowiek stworzył po to, by mu służyła, w wielu przypadkach po prostu nim zawładnęła, a człowiek stał się jej niewolnikiem? Są wprawdzie tacy, którzy świadomie rezygnują z używania telefonów komórkowych, ale czy pozostała część społeczeństwa nie uznaje ich za dziwaków i outsiderów?