Darmowe programy nie zawsze można legalnie instalować

Nawet jeśli ktoś korzysta z programów komputerowych za darmo udostępnianych w Internecie, może zostać piratem. Wszystko zależy od licencji, jakimi je opatrzono

Publikacja: 10.02.2007 00:01

Nie ma tygodnia, aby prasa nie donosiła o zatrzymaniu kolejnych piratów albo o nielegalnych kopiach programów komputerowych znalezionych w firmach. Trudno się więc dziwić, że coraz więcej Polaków rozgląda się za oprogramowaniem, które nie byłoby kradzione i jednocześnie nie kosztowało zbyt wiele, a najlepiej wcale.

Rozwiązaniem są darmowe programy freeware i shareware. To, że są darmowe, nie oznacza jednak, iż można ich używać w dowolny sposób.

- Oprogramowanie freeware jest chronione prawem autorskim na takich samych zasadach jak oprogramowanie komercyjne. O zakresie dopuszczalnego korzystania przesądza treść licencji. Może ona ograniczać prawo do korzystania z programów np. tylko do użytku osobistego. Używając takich aplikacji w firmie, przedsiębiorca narusza prawo autorskie i naraża się tym samym na odpowiedzialność zarówno cywilną, jak i karną - wyjaśnia Xawery Konarski, adwokat i wspólnik w kancelarii Traple, Konarski, Podrecki.

Licencje typu freeware różnią się między sobą. Odtwórcy oprogramowania zależy, jakie ograniczenia się w nich znajdą. Niektórzy się godzą, aby używać ich produktów w dowolnych celach. Najczęściej jednak powtarza się zastrzeżenie: "program nie może być używany do celów komercyjnych".

Co to oznacza? - Uważam, że zwrot ten należy interpretować szeroko. Nie chodzi więc tylko o zakaz sprzedaży produktów wytworzonych z pomocą oprogramowania freeware. Nie wolno używać tych aplikacji do czegokolwiek, co wiązałoby się z działalnością komercyjną - mówi Michał Błeszyński, radca prawny w kancelarii Błeszyński i Partnerzy.

Jeśli zastrzeżenie takie znajduje się w licencji edytora graficznego, zakazana jest nie tylko sprzedaż zdjęć nim obrabianych. Nie wolno używać takiego programu do czegokolwiek, co wiąże się z działalnością firmy. Użytkownik nie może np. stworzyć za pomocą takiego programu folderu reklamowego, który, chociaż rozdawany bezpłatnie, bez wątpienia wiąże się z działalnością komercyjną.

Dozwolone natomiast jest korzystanie z takiego programu do użytku domowego. Można więc nim np. edytować zdjęcia rodzinne, które mają zostać umieszczone w galerii internetowej, oczywiście jeśli dostęp do niej będzie bezpłatny.

Wspomniane ograniczenia bardzo rzadko spotyka się w programach typu shareware. Są to bowiem w zasadzie produkty komercyjne, tyle że rozprowadzane za darmo w taki sposób, aby można je było przetestować przed kupnem. Część z nich nawet po upływie czasu na test działa. Nie zawsze oznacza to jednak, że użytkownik ma prawo dalej korzystać z takiej aplikacji. Często bowiem w licencji znajduje się postanowienie, że jeśli nie zdecyduje się na zakup programu, to powinien go wyinstalować.

Ze specyficznym rodzajem licencji można się spotkać przy programach dołączanych do czasopism. Jest to często komercyjne oprogramowanie, tyle że przestarzałe, i dlatego producent godzi się dołączyć je np. do pisma komputerowego. W takim wypadku również należy bardzo wnikliwie czytać licencję. Często bowiem pozwala ona na zainstalowanie aplikacji wyłącznie na jednym komputerze. Aby korzystać z niej na kilku stanowiskach, należy kupić większą liczbę egzemplarzy pisma.

Złamanie postanowień licencji to nic innego jak piractwo komputerowe z wszystkimi tego konsekwencjami. Co więcej, niewielu pracodawców zdaje sobie sprawę, że może ponieść odpowiedzialność również za zainstalowanie oprogramowania przez pracowników, nawet bez swojej wiedzy. Ito zarówno cywilną, jak i karną.

W wypadku programów freeware nie ma oczywiście mowy o zapłacie dwu-lub trzykrotnego wynagrodzenia, gdyż są one rozprowadzane za darmo. Twórca może jednak żądać wydania uzyskanych korzyści. Firma, w której zainstalowano pirackie oprogramowanie, musi się też liczyć z żądaniem zapłaty na rzecz Funduszu Promocji Twórczości.

Zarówno pracownikom korzystającym z oprogramowania wbrew licencji, jak i członkom zarządu czy właścicielom firm grozi też odpowiedzialność karna. Ci drudzy nie muszą nawet wiedzieć, że pirackie aplikacje zostały zainstalowane na firmowych komputerach. Sądy przyjmują bowiem, że skoro dopuścili do takiej sytuacji, to co najmniej się na nią godzili.

Jest jednak sposób, aby pracodawca zabezpieczył się przed taką odpowiedzialnością.

-Musi wdrożyć w firmie politykę korzystania z wytworów własności intelektualnej. Wszyscy pracownicy powinni otrzymać wykaz oprogramowania, z którego mają prawo legalnie korzystać, i jednocześnie podpisać zobowiązanie, że nie będą używać jakichkolwiek innych aplikacji. Z mojego doświadczenia wynika, że postępowania karne wobec pracodawcy są umarzane ze względu na brak umyślności. Przyjmuje się bowiem, że nie chciał on instalować pirackiego oprogramowania ani się na to nie godził - tłumaczy Xawery Konarski.

Polityka bezpieczeństwa powinna być połączona z cyklicznym audytem oprogramowania zainstalowanego w firmowych komputerach.

Źródło: raport Business Software Alliance

Freeware - rodzaj licencji umożliwiający darmowe rozprowadzanie programów komputerowych bez ujawnienia ich kodu źródłowego. Często oznacza również aplikacje, których darmowe używanie jest ograniczone, np. tylko do domowego użytku.

Shareware - rodzaj płatnego oprogramowania, które jest rozpowszechniane za darmo do wypróbowania. Po ustalonym okresie program przestaje działać bądź pojawia się tablica prosząca o kupienie go. Zakup najczęściej odbywa się poprzez przelew, po którym otrzymuje się kod pozwalający odblokować program.

Nie ma tygodnia, aby prasa nie donosiła o zatrzymaniu kolejnych piratów albo o nielegalnych kopiach programów komputerowych znalezionych w firmach. Trudno się więc dziwić, że coraz więcej Polaków rozgląda się za oprogramowaniem, które nie byłoby kradzione i jednocześnie nie kosztowało zbyt wiele, a najlepiej wcale.

Rozwiązaniem są darmowe programy freeware i shareware. To, że są darmowe, nie oznacza jednak, iż można ich używać w dowolny sposób.

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów