Pokonał bowiem maksimum z poprzedniego tygodnia (2280 pkt) i zaatakował 2400 pkt. Środowy wzrost o 2 proc. był imponujący, zwłaszcza, że inne rynki europejskie zwyżkowały w tym czasie o 0,5-1 proc. Po takim mocnym wyskoku na nowe szczyty całkiem naturalna była słabość obserwowana w czwartek i piątek. Na ostatniej sesji tygodnia, a przynajmniej przez większość jej czasu, WIG20 poruszał się pod kreską i należał do grona najsłabszych wskaźników na giełdowej mapie Starego Kontynentu (słabsze były tylko łotewski OMX Riga oraz rumuński BET). Skala zniżki była jednak niewielka, bowiem nie przekraczała 0,5 proc. To sugeruje, że nawet chwile słabości blue chips znosiły całkiem nieźle, pokazując tym samym swoją siłę. Najważniejsze, przynajmniej z punktu widzenia analizy technicznej, jest to, że WIG20 utrzymał się przy 2400 pkt. 

Lekki niedosyt po ostatniej sesji pozostawiać może to, że nie udało się skorzystać na dobrych nastrojach panujących a zachodzie (DAX rósł po południu o 1,5 proc.). Zafundowała je gołębia retoryka szefa EBC Mario Draghiego, którą inwestorzy zinterpretowali jako zapowiedź poluzowania polityki monetarnej. Z drugiej strony wciąż dobrze reagujemy na zwyżki na Wall Street. W piątek S&P500 wystartował z 0,7-proc. zapasem, dzięki czemu w ostatnią fazę sesji WIG20 wchodził z poziomu neutralnego.

W piątek najmocniejszymi spółkami na GPW były Termorex, Work Service i Vivid Games. Na drugimi biegunie były Kogeneracja, Grodno i Tarczyński. Cztery spółki znalazły się na co najmniej rocznym maksimum notowań (m.in. PZU i Wirtualna Polska), a osiem na analogicznym minimum (m.in. Elzab).