Wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się od niewielkiej przeceny. Doświadczenia ostatnich dni, jak się później okazało, słusznie podpowiadały, że nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do tych ruchów. Znów bowiem na parkiecie mocno bujało.
Pierwszą poważniejszą ofensywę przeprowadziły byki. WIG20 w pewnym momencie zyskiwał nawet blisko 2 proc., a motorem napędowym rynku były banki. Ich notowania rosły dynamicznie w oczekiwaniu na kolejną podwyżkę stóp procentowych. Część analityków wskazywała nawet, że może ona przekroczyć 100 pkt bazowych. Inna sprawa, że i zachowanie innych europejskich rynków wspierało krajowy obóz byków. Część indeksów na Starym Kontynencie rosła nawet o ponad 2 proc. Co więksi optymiści zaczęli widzieć WIG20 już w okolicach okrągłego poziomu 2000 pkt. Problem jednak w tym, że w drugiej części dnia na sielankowym krajobrazie rynkowym zaczęły pojawiać się rysy.