- Firma doradcza, która na zlecenie Komisji Europejskiej przygotowała specjalny raport, który miał wskazać realne możliwości wykorzystania dotacji przez polski sektor kolejowy, przedstawiła w nim trzy warianty. Z każdego z nich wynika, że polska kolej nie będzie w stanie wykorzystać całej dostępnej puli dotacji – mówi Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Dlatego jej resort podtrzymuje postulat przesunięcia 1,2 mld euro z inwestycji kolejowych na drogowe. W ocenie resortu rozwoju tylko to zapobiegnie ewentualnej utracie unijnych euro przez polską kolej. Wymaga to jednak zgody Komisja Europejska. A ta decyzję odwleka. Nawet teraz kiedy ma już raport dała sobie kolejne 30 dni na jego analizę.
Bieńkowska wyjaśnia, że konsultanci firmy Jacobs wskazali, że polska kolej może stracić od 400 mln euro przez 1,2 mld do nawet 1,8 mld euro. Doradcy zidentyfikowali 63 potencjalne inwestycje, które kolej może zrealizować, w tym tzw. projekty rewitalizacyjne. – Jeśli udałoby się je wszystkie ukończyć, a to wariant najbardziej optymistyczny, to nawet wtedy kolej straci 400 mln euro – tłumaczy Adam Zdziebło, wiceminister rozwoju, który odpowiada za program „Infrastruktura i środowisko", z którego finansowane są inwestycje kolejowe. Dodatkowo opcja ta zakłada podniesienie unijnego finansowania do maksymalnego poziomu 85 proc. kosztów, które można sfinansować z pieniędzy unijnych. W wariancie pośrednim, który zakłada tylko realizację inwestycji obecnie wpisanych na tzw. listę projektów kluczowych programu kolej utraci 1,2 mld euro, a więc tyle ile polski rząd chce przesunąć na drogi. Trzeci wariant, pesymistyczny, zakłada, że kolej utraci nawet 1,8 mld euro. To opcja, w której kolejarzom nie udałoby się ukończyć nawet tych przedsięwzięć, które są już wpisane na podstawową listę projektów priorytetowych. To też możliwe, bo nawet do nich KE zgłasza wiele wątpliwości.
– Raport potwierdził tylko to o czym ostrzegamy od dawna. Komisja zna nasze stanowisko, dysponuje analizą i musi podjąć decyzję, choć już teraz mogłaby zgodzić się na przesunięcie co najmniej 400 mln euro oraz na realizację projektów rewitalizacyjnych i podniesienie poziomu finansowania – mówi Zdziebło przypominając, że sprawa toczy się od końca 2010 r. Tyle że, Komisja nie jest związana zamówionym przez siebie raportem. Nie wiadomo nawet czy go ujawni.
Polscy urzędnicy obawiają się, że decyzja może mieć charakter bardziej polityczny niż merytoryczny, o czym mają świadczyć wystąpienia unijnego komisarza ds. transportu Siima Kallas, który choć nie decyduje o przesunięciu tych pieniędzy (leży to w gestii Johannesa Hahna, komisarza ds. polityki regionalnej) co pewien czas publicznie wyraża swój sprzeciw. Rozmówcy „Rz" przyznają jednocześnie, że trudno po Kallasie spodziewać się, aby mówił coś innego skoro forsuje przyszły budżetu Unii jako „kolejowy".