– Za nami 25 lat prywatyzacji, ale czy zostało jeszcze coś do zrobienia? Czy osiągnęliśmy już stały sukces, czy wciąż trzeba go bronić przez ciągotami do nacjonalizacji? Czy wszystko nadaje się do sprzedaży, czy może jest jakaś sfera zarezerwowana dla państwa? – takie pytania postawił Jacek Chwedoruk, prezes zarządu banku Rothschild, który moderował dyskusję „W 25. rocznicę polskiej prywatyzacji: W jakim momencie jesteśmy i jakie są perspektywy prywatyzacji w Polsce i krajach regionu CEE".
Prof. Leszek Balcerowicz, współtwórca reform gospodarczych lat 90., starał się rozwiewać mity związane z prywatyzacją. – Nieprawdą jest, że do osiągnięcia takiego poziomu rozwoju, jaki mamy dzisiaj, wystarczyłby rozwój prywatnej przedsiębiorczości i porządkowania stanu aktywów publicznych. Bez prywatyzacji sektor publicznych rósłby i stałby się siłą polityczną blokującą dalsze zmiany – mówił Balcerowicz.
– Dlaczego w Polsce jest tyle oporu przed dokończeniem tego procesu? – pytał profesor. Jego zdaniem cześć społeczeństwa uważa, że prywatyzacja to bezrobocie, bankructwo, brak bezpieczeństwa pracowników. – A część polityków żeruje na tym micie, choć rachunek ekonomiczny tego nie potwierdza – mówił twórca polskich reform gospodarczych.
Biznesmen Michał Sołowow, główny akcjonariusz firmy Synthos, wyliczał, jaka jest efektywność kapitału w gospodarce. – W rękach prywatnych jest 62 proc. środków trwałych, które tworzą 78,2 proc. miejsc pracy i 72,8 proc. wartości dodanej PKB. Środki trwałe w rękach publicznych to 38 proc., a generują 17,8 proc. PKB. To pokazuje, że efektywność kapitału prywatnego jest dwa razy wyższa – mówił Sołowow, który brał udział m.in. w prywatyzacji Barlinka, Cersanitu i Synthosu. – Od 2005 r. do 2015 r. zatrudnienie w tych trzech firmach, mimo głębokiej restrukturyzacji, wzrosło o 134 proc. W tym czasie w kilku największych spółkach z udziałem Skarbu Państwa, w tym KGHM, Lotosie i PKO BP, spadło o 7 proc. Zdaniem Sołowowa w Polsce należałoby szybko, bez polityki sprzedać to, co można sprzedać, i jasno określić, co sprzedawane nie będzie. – To by ucięło wszystkie dyskusje – mówił Sołowow.
– Nie da się odpolitycznić procesu prywatyzacji – kontrargumentował Emil Wąsacz, prezes spółki Stalexport Autostrady, b. minister prywatyzacji. – Jestem człowiekiem ostrożno-odważnym. Postępowałem więc tak, by nie było ryzyka posądzenia o niegospodarność. Zasady i procedury, które stosowałem, były przejrzyste i nigdy nie zostały zakwestionowane przez Najwyższą Izbę Kontroli, ale i tak na koniec wyszło na to, że jestem przestępcą. Jeśli jest wola polityczna, by komuś dołożyć, nic nie pomoże – mówił Wąsacz. I dodał, że to właśnie ze względu na to ryzyko ruszył proces sprzedaży części udziałów spółek publicznych szerokiemu gronu inwestorów. – A to oznacza, że procesy prywatyzacyjne są płytkie i nie w pełni poprawne – oceniał Wąsacz.