Polski rząd zbyt łagodne traktował finanse publiczne i prowadził zbyt delikatną politykę fiskalną w trudnych czasach. Efektem tego stanu rzeczy - zdaniem agencji jest gwałtowny wzrost poziomu zadłużenia Polski. Działania na rzecz ograniczenia deficytu zaczęły się zbyt późno. W dodatku nie zaproponowano żadnych zmian o charakterze strukturalnym. Co więcej ograniczenie deficytu praktycznie opiera się tylko i wyłącznie na obcięciu składki do otwartych funduszy emerytalnych.
- To posunięcie pomoże ograniczyć deficyt i dług, ale niewiele zmieni w dłuższej perspektywie - nie doprowadzi do poprawy w dłuższym terminie równowagi finansów publicznych - stwierdził analityk Standard&Poor's Moritz Kraemer. - Pieniądze pozostawione w ZUS staną się teraz częścią systemu repartycyjnego. Nie będą inwestowane tak, aby w przyszłości posłużyć jako środki konieczne do pokrycia zobowiązań emerytalnych.
Co gorsza - jak twierdzi Kraemer - rządowe posunięcie zmniejszy zaufanie rynków finansowych i osłabi rozwój krajowego rynku kapitałowego. To niestety odbije się także na tempie wzrostu polskiej gospodarki. Analityk wieszczy pogorszenie kondycji budżetu w krótkim terminie. - Tylko reformy fiskalne mogłyby zmienić tę sytuację i nastałe poprawić kondycje polskich finansów - wyjaśnił ekspert S&P.
Ratingi Polski według S&P to A/A-2 z perspektywą stabilną. W ocenie agencji mogłyby one znaleźć się pod presją, jeśli rząd nie przeprowadzi reform strukturalnych mających na celu zrównoważenie finansów publicznych po wyborach parlamentarnych zaplanowanych na październik 2011 roku, podał S&P.