Nikt nie jest usatysfakcjonowany, ale wszyscy odetchnęli z ulgą. Tuż przed drugą w nocy czasu warszawskiego Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych stosunkiem głosów 269 do 161 przegłosowała niezbędne poprawki umożliwiające podwyższenie limitu długu.
Dług będzie mógł wzrosnąć o 2,1 bln dol., podczas gdy oszczędności towarzyszące temu wzrostowi mają wynieść przynajmniej 2,5 bln dol. Wynegocjowali ją przywódcy obu partii w nocy z niedzieli na poniedziałek. Prezydent Barack Obama obiecał, że podpisze odpowiednią ustawę, jak tylko znajdzie się na jego biurku. Do natychmiastowego zatwierdzenia porozumienia wezwała Kongres i Senat organizacja Business Roundtable zrzeszająca największe amerykańskie korporacje, między innymi General Motors, Coca-Colę, PepsiCo i GE. Jednocześnie pojawiły się obawy, że tak wysokie zadłużenie przytłumi wzrost gospodarczy USA, który i tak w ostatnich miesiącach tracił dynamikę. W II kwartale wzrost PKB wyniósł już tylko 1,3 proc.
Wszyscy dziś mają świadomość, że wprawdzie groźba ogłoszenia niewypłacalności została, jeśli nie zażegnana, to przynajmniej oddalona, jednak nadal mało kto jest przekonany, że to porozumienie rozwiąże problemy długu USA i czy cięcia wydatków o 2,5 bln dol. w ciągu następnych dziesięciu lat wystarczy, by przekonać agencje oceny wiarygodności kredytowej, by nie obniżały prestiżowego ratingu AAA.
Deputowani starali się zorientować, kto z ich partii może głosować przeciwko porozumieniu, aby spróbować w ostatniej chwili go przekonać. Republikanie mają satysfakcję, że udało im się powstrzymać podwyżkę podatków, i z tego powodu wierzą, że uda się im przekonać do głosowania za porozumieniem także bardzo wrogo nastawioną do jakiegokolwiek majstrowania przy podatkach Tea Party. Ale Jim DeMint, który jest jednym ze współzałożycieli Tea Party, zapewnił, że w żadnym razie nie będzie blokował ostatecznego porozumienia. – Nie wykluczam, że zmienię zdanie po przeczytaniu dokumentów – zastrzegł.
16,4 mld dol ma wynieść maksymalny limit zadłużenia Stanów Zjednoczonych