Od miesięcy firmy takie jak GlaxoSmithKline i WPP wycofują nadwyżki gotówki z Europy Kontynentalnej. Nie świadczy to o przesadnym zaufaniu do strefy euro. Kto jednak chce się ścierać z wściekłymi akcjonariuszami w sytuacji, gdy sprawy idą w najgorszym możliwym kierunku – Grecja może się odłączyć od strefy euro, banki mogą upaść, a wspólna waluta przestać istnieć?
Firmom trudno ocenić tak wielkie zagrożenia i podjąć racjonalne decyzje. Badania pokazują, że na dobre i na złe oceniamy ryzyko na podstawie naszych intuicji.
Nasze „intuicyjne przeczucia są wciąż główną metodą oceny ryzyka", napisała dwójka psychologów, Paul Slovic i Ellen Peters w artykule opublikowanym w 2006 roku. „Większość analiz codziennych zagrożeń jest wykonana szybko i budowana na podstawie uczuć wynikających z bieżącego stanu ducha".
Biznes przeżywał już podobny kryzys za granicą i teraz stosuje podobne metody w Europie – transferuje pieniądze do kraju pochodzenia, ogranicza zapasy, tnie koszty i przygotowuje się na spadek sprzedaży. Jeżeli Europa wpadnie w długotrwały kryzys, te kroki zostaną zwielokrotnione.
Tak sektor korporacyjny radził sobie z podobnymi kryzysami w Rosji w 1998 roku, w Azji w 1997 i w Ameryce Łacińskiej przez kilka dziesięcioleci.