Wprawdzie przywódcy państw strefy euro zgodzili się 29 czerwca na szczycie w Brukseli na powstanie wspólnego nadzoru bankowego z EBC na czele, ale szczegóły tej operacji wciąż czekają na opracowanie, a czas nagli.
Jest to pierwszy krok w kierunku powołania unii bankowej, która miałaby dysponować funduszami gwarancyjnym oraz likwidacyjnym (tzw. bank resolution fund), który chroniłby przed skutkami upadków banków w Europie. Uzgodniono także, że ESM (Europejski Mechanizm Stabilizacyjny) powinien dysponować 500 mld euro i ma być zdolny do bezpośredniego dokapitalizowania banków kiedy tylko powstanie paneuropejski nadzór.
Komentatorzy i politycy obawiają się jednak, że wprowadzenie w życie pierwszych elementów tego systemu dopiero w przyszłym roku może być zbyt późne. Każdego miesiąca z Hiszpanii i innych zagrożonych kryzysem krajów uciekają miliardy euro i nie wiadomo, czy zagwarantowanie hiszpańskim bankom 100 mld euro może odwrócić ten trend.
Wyraźnie widać jak z zachodu na wschód rośnie mur oddzielający realia gospodarczo-finansowe europejskich krajów na dwa światy: północny i południowy. Widać to nie tylko w bardzo wysokich różnicach rentowności papierów skarbowych Grecji czy Hiszpanii wobec Niemiec czy Holandii, które finansują się rekordowo tanio. Państwowe zadłużenie odbija się także na reputacji firm z południowoeuropejskich krajów, które muszą płacić znacznie więcej za swoje kredyty niż ich rywale z Północy. Dochodzi do tego recesja i rekordowo wysokie bezrobocie sięgające 24,6 proc. w przypadku Hiszpanii i 21,9 proc. w Grecji.
Im dłużej trwa ta sytuacja, tym mniejsza szansa na odbudowę gospodarek krajów południowej Europy. Jednocześnie wzrośnie dysproporcja między zamożnością krajów z północy i południa kontynentu. Komentatorzy obawiają się, że obecnie europejska dezintegracja fiskalna postępuje szybciej niż integracja. Szef ECB Mario Draghi przyznał, że z powodu rosnącej rozbieżności na linii północ-południe, jego instytucji coraz trudniej prowadzić spójną politykę monetarną. Stwierdził również, że nie wiadomo, czy zastrzyki kapitału, podobne do tych przeprowadzonych na początku roku przez EBC (LTRO), byłyby efektywne w przypadku rozpadu unii walutowej.