Janet Yellen zostanie wprawdzie zaprzysiężona dopiero w poniedziałek, ale de facto już od dzisiaj to właśnie ona jest numerem jeden w amerykańskiej rezerwie federalnej. Gdy Barack Obama ogłaszał jej nominację, w artykule redakcyjnym "Financial Times" napisał, że Yellen to "najlepiej wykwalifikowana osoba do zarządzania Fedem w tym krytycznym okresie".
Bernanke, profesor i specjalista od historii tzw. wielkiej depresji, musiał się zmierzyć z największym od lat 30. kryzysem amerykańskiej gospodarki. Sięgnął po wszelkie konwencjonalne (obniżenie stóp procentowych) i całkowicie niekonwencjonalne środki, by ją ratować. Tym bezprecedensowym rozwiązaniem była m.in. polityka tzw. luzowania ilościowego (QE).
Bernanke zakończył swoją kadencję i teraz przyszedł czas na jego następce, przed którym nie mniej trudne zadanie. Janet Yellen będzie musiała wyprowadzić amerykańską gospodarkę z QE, co wcale nie będzie takie proste.
- Nie będzie jej łatwo, a może trudniej niż jej poprzednikowi - wskazywał w rozmowie z "Figaro" główny ekonomista Aurel BGC Christian Parisot. Zrezygnowanie z polityki luzowania ilościowego w taki sposób, by nie zagroziło to systemowi finansowemu Ameryki, a nawet całego świata, będzie trudne - pisze paryski dziennik.
Na wiosnę ubiegłego roku wystarczyło, by Fed wspomniał o planach odejścia od QE, by przez globalne rynki finansowe przeszły poważne turbulencje. Powtórzyły się one w ostatnich tygodniach, a wartość walut wschodzących gospodarek spadała na łeb na szyję.