Dane, które podał w piątek amerykański Departament Handlu, pozytywnie zaskoczyły inwestorów. Analitycy spodziewali się bowiem wzrostu PKB na poziomie 4,6 – 4,8 proc. w ujęciu annualizowanym. Tymczasem wzrost w ostatnim kwartale był najwyższy od sześciu lat. Zdaniem części analityków to dowód na to, że w 2009 r. rzeczywiście zakończyła się już najgorsza od dziesięcioleci recesja w USA. W trzecim kwartale – po czterech kwartałach na minusie – wzrost PKB wyniósł bowiem 2,2 proc.

Mimo odbicia amerykańska gospodarka zakończyła jednak 2009 rok spadkiem o 2,4 proc. Dla porównania w 2008 r. PKB wzrósł o 0,4, a w 2007 r. o 2,1 proc. – Czwarty kwartał był udany głównie z powodu dużo lepszych danych o zapasach przedsiębiorstw. Przedstawione w piątek dane są jednak wstępne i spodziewam się, że zostaną zrewidowane w dół – tłumaczy „Rz” dr J.D. Foster, ekspert z waszyngtońskiej Heritage Foundation, wcześniej jeden z dyrektorów ds. polityki finansowej w Białym Domu.

Do wzrostu PKB, oprócz o wiele mniejszego niż w III i II kwartale spadku zapasów w przedsiębiorstwach, przyczyniły się również m.in. produkcja samochodów i eksport.

O dwa procent wzrosły wydatki konsumpcyjne, tradycyjnie generujące większość PKB w USA. Choć to spadek w porównaniu z trzecim kwartałem, kiedy wzrosły one o 2,8 proc., to ta informacja również pozytywnie zaskoczyła analityków. Problemem gospodarki USA jest wciąż bardzo wysokie bezrobocie, które utrzymuje się powyżej 10 proc. i sprawia, że amerykańscy konsumenci wciąż boją się sięgać do portfeli. Jakiego wzrostu PKB można się więc spodziewać w I kw. 2010 r.? – Spodziewam się, że będzie w granicach 0 – 1 proc. – prognozuje Foster.

W piątek amerykańskie indeksy giełdowe jednak traciły na wartości; główny – Dow Jones – 0,52 proc., a S&P – 0,98 proc.