Początek dnia zapowiadał, że nastroje na rynkach będą w miarę stabilne. Na warszawskiej giełdzie po południu przewagę odzyskali nawet kupujący. Jednak nie na długo. Po godzinie 15 indeks największych spółek zaczął tracić i zatrzymał się mniej więcej w połowie drogi do dzisiejszych minimów. Nie pomogło mu niskie otwarcie amerykańskiej giełdy.
Po kilku dniach spokoju na rynku walutowym, złoty znowu zaczął dzisiaj tracić na wartości. Po południu euro kosztowało już 4,39 zł, frank szwajcarski 3,65 zł, a dolar 3,53 zł i był najdroższy od czterech miesięcy. Złotego pociągnął w dół tracący dziś znacząco eurodolar. Dolar przebił styczniowe poziomy i jest najdroższy względem złotego od początku 2009 r.
Jak mówią analitycy, inwestorów od naszej waluty, podobnie jak od walut innych rynków rozwijających się, wciąż odstraszają obawy o problemy sektora bankowego Hiszpanii. Skutkuje to też ucieczką od hiszpańskiego długu. Rentowność 10-letnich obligacji kraju wzrosła do 6,6 proc. i przekroczyła poziomy z listopada ubiegłego roku.
Na rynek napłynęły też złe wiadomości z Grecji. Według najnowszych sondaży, gdyby wybory w tym kraju odbyły się dzisiaj, na radykalną partię Syriza zagłosowałoby 30 proc. Greków, czyli więcej niż jeszcze tydzień temu.