Nadzór dla eurolandu, którego projekt wczoraj ogłosiła Bruksela, oddaje władzę Europejskiemu Bankowi Centralnemu. To on ma decydować o udzielaniu licencji bankowych, przejmowaniu pakietów akcji, zalecaniu bankom zwiększaniu kapitałów czy o ratowaniu bądź likwidowaniu zagrożonych banków.

Wspólny nadzór jest otwarty dla państw bez wspólnej waluty jednak nie mają one w pełni zagwarantowanych praw przy podejmowaniu decyzji, bo nie pozwala na statut EBC, a to nie podoba się Polsce. Komisarz do spraw budżetu uważa, że to można jeszcze zmienić. "Piłka jest ciągle w grze. Być może wola polityczna przesądzi, że bardziej rozciągliwa jest interpretacja statutu Europejskiego Banku Centralnego, która umożliwi bardziej elastyczne czytanie prawa. I ja wierze że to się stanie jeśli kraje spoza strefy euro postawią pewne warunki uczestnictwa we własnym interesie w tym systemie" - mówi Janusz Lewandowski.

Komisarz uważa, że Polska powinna podjąć możliwie szybko strategiczną decyzję, czy wejść do ścisłego nadzoru bankowego i - jeśli decyzja będzie pozytywna - szukać sojuszników dla swych postulatów. "Z punktu widzenia takiego kraju jak Polska, wyłania się problem - wsiadania bądź nie do odjeżdżającego pociągu. Warto być w takim systemie, a nie być na peryferiach takiego systemu, bo może to doprowadzić do niższej wyceny wiarygodności polskiego systemu bankowego, który jest bardzo zdrowy, być poza może pogorszyć jego zewnętrzną wycenę" -dodał komisarz.

Janusz Lewandowski przyznał jednak, że rozumie nieufność zdrowych nadzorów bankowych, takich jak w Polsce, które goszczą u siebie filie dużych centrali bankowych znajdujących się na Zachodzie. Nierzadko spółki-matki są w gorszej sytuacji i istnieje niebezpieczeństwo, że będą ratować się właśnie kosztem spółek córek.

Europejski nadzór bankowy ma ruszyć w przyszłym roku, jeśli zaakceptują go wszystkie kraje członkowskie Unii.