Za ustawą lobbują lokalne "zielone" biznesy, z Tesla Motors Inc., producentem aut z napędem elektrycznym na czele. Argumentują, że umieszczanie "Made in California" na towarach utrwalać będzie proekologiczny wizerunek stanu.  Projekt ustawy sponsoruje stanowa senator Ellen M. Corbett, która chce, aby Kalifornia kojarzyła się na całym świecie ze zdrowym życiem i ochroną środowiska.

Eksperci ostrzegają jednak, że samo ustalenie, który z produktów rzeczywiście powstał w Kalifornii nie będzie rzeczą łatwą. Komponenty wielu z nich powstają na różnych kontynentach. "Na pewno politycy mają dobre intencje – skomentował na łamach "Los Angeles Times" nową inicjatywę Jock O'Connell ekspert ds. handlu międzynarodowego w Beacon Economics – ale wprowadzenie w życie tego rodzaju legislacji może okazać się niemal niemożliwe do zrealizowania."

Na przeszkodzie stanąć może obecny porządek prawny Kalifornii, który pozwala na umieszczanie napisu "Made in USA" tylko na towarach wyprodukowanych wyłącznie z amerykańskich surowców i przez Amerykanów. Tymczasem zgodnie z obowiązującymi w większości stanów przepisami dopuszcza się umieszczanie podobnych etykiet nawet gdy produkt zawiera elementy wytworzone za granicą przy udziale obcej siły roboczej.

Nowy projekt ustawy SB 661 obniża kalifornijski nieco standard dla "Made in USA" Już nie 100 procent ale  90 proc. procesu produkcyjnego musi mieć miejsce na terytorium Stanów Zjednoczonych pod warunkiem, że pozostałych 10 proc. nie można było wykonać w kraju.

Trudno jednak zakładać, aby standardy dotyczące "Made in California" były mniej restrykcyjne niż w przypadku "Made in the USA". W praktyce może to oznaczać, że tylko bardzo niewiele produktów mogłoby być zaopatrzonych w nobilitujący – zdaniem ustawodawców – napis.