Planowanie przestrzenne w naszym kraju nie spełnia swojej roli, generuje rosnące straty społeczne i gospodarcze, ogranicza poziom i efektywność inwestycji, utrudnia funkcjonowanie rynku pracy i staje się coraz większą barierą rozwoju kraju. Takie wnioski płyną z raportu przygotowanego m.in. przez doradców prezydenta Jerzego Osiatyńskiego i Jerzego Regulskiego, byłego wiceministra budownictwa Adama Kowalewskiego, Jeremiego Mordasewicza z Konfederacji Lewiatan.
Autorzy raportu wymieniają kilka „grzechów głównych" polskiej urbanistyki. Jednym z nich jest wyznaczanie w planach zagospodarowania przestrzeni zbyt dużych terenów pod budownictwo mieszkaniowe. Powoduje to znaczące koszty dla gmin, związane m.in. z wykupem gruntów pod budowę dróg. Koszty te wynoszą dziesiątki miliardów złotych. „Grozi to bankructwem wielu gmin i stanowi zagrożenie dla stabilności finansów publicznych w skali całego kraju" – ostrzegają autorzy raportu.
130 mld zł mogą potrzebować gminy na wykup gruntów pod drogi publiczne – szacują ekonomiści
Kolejnym problemem są wysokie koszty zniszczeń zabudowy, leżącej zwłaszcza na terenach zagrożonych powodzią. W niektórych powiatach dotyczy to nawet 30 proc. mieszkańców. Autorzy raportu wymieniają też wysokie koszty budowy i utrzymania sieci kanalizacyjnych, wodociągowych, gazowych, ciepłowniczych, energetycznych czy telekomunikacyjnych. Częściowo wynika to z nadmiernie rozproszonej zabudowy. „Wymaga to utrzymania nieracjonalnie dużej liczby małych szkół, przedszkoli czy ośrodków zdrowia, w których koszty jednostkowe są wyższe niż w większych placówkach, bo budynki, sprzęt i personel nie są efektywnie wykorzystywane" – czytamy w raporcie.
Raport porusza też kwestię wydłużającego się czasu dojazdu do pracy w miastach, co wpływa na wydajność pracowników. „Rozproszona zabudowa ogranicza możliwości wykorzystania transportu publicznego i skazuje mieszkańców na korzystanie z droższego transportu indywidualnego" – piszą autorzy raportu. Według różnych szacunków koszty dojazdów do pracy z odległości powyżej 5 km sięgają 26 mld zł rocznie, a straty czasowe wynoszą 610 mld osobogodzin, co też można przeliczyć na pieniądze – ponad 8 mld zł.