"Trzeba zrozumieć, że jest innowacyjna forma płatności, która została ulokowana w całości poza systemem bankowym. Rezerwa Federalna nie posiada uprawnień aby w jakikolwiek sposób nadzorować lub regulować bitcoin" – oświadczyła Yellen podczas copółrocznych przesłuchań przed senacką Komisją Finansów amerykańskiego Kongresu.
Do zajęcia się bitcoinem namawiał Yellen demokratyczny senator z Wirginii Zachodniej Joe Machin. Wytaczał przy tym argumenty, które już wielokrotnie pojawiały się w amerykanskich mediach. Jego zdaniem bitcoin jest narzędziem używanym przez "oszustów i hakerów w celu kradzieży pieniędzy ciężko pracujących Amerykanów". Seantor przytaczał też przykłady używania kryptowaluty do nielegalnych transgranicznych operacji finansowych, w tym do prawnia pieniędzy. "Bitcoin pozwala jego użytkownikom na udział w nielegalnych transakcjach. Jest też czynnikiem destabilizującym naszą gospodarkę" – argumentował Manchin.
Yellen była jednak nieugięta. W odpowiedzi na pyatania i wcześniejszy na list sen. Manchina oświadczyła, że sprawą może zająć się amerykański Kongres, który morze narzucić "mechanizmy kontrolne" obrotu kryptowalutą. Przyznała jednak, że nie będzie to łatwe, ponieważ "nie ma centralnego emitenta, ani operatora sieci, któremu można by było narzucić regulacje". Na razie regulacją kryptowaluty nie zajął się żaden rząd.
Deklaracja Yellen zbiegła się w czasie z bankructwem tokijskiej Mt. Gox – największej platformy wymianu bitcoinu na dolary. Mark Karpeles, prezes MtGox, odszedł z rady Bitcoin Foundation. Wartość kryptowaluty, która "wyparowała" w wyniku krachu szacowana jest na 400 milionów dolarów. Dla zwolenników bitcoinu była to ogromna wizerunkowa wpadka i te same kręgi, które jeszcze niedawno opowiadały się za pełną swobodą obrotów bitcoinem, dziś zaczęły głośno mówić o jego regulacji. W tym tygodniu plan uruchomienia regulowanej platfotmy obrotu bitcoinem zgłosił nowojorski SecondMarket.