Reklama

Cannes zmaga się z demonami i koszmarami

Nie pamiętam festiwalu, podczas którego w każdym niemal filmie z ekranu tak obficie kapałaby krew - pisze Barbara Hollender z Cannes

Publikacja: 18.05.2009 20:15

Lars von Trier ze swoją ekipą z "Antychrysta"

Lars von Trier ze swoją ekipą z "Antychrysta"

Foto: AFP

O "Antychryście" Larsa von Triera krążyły legendy. W Internecie od kilku tygodni pojawiały się szokujące zwiastuny i zdjęcia pary uprawiającej seks na stosie konarów, wśród sterczących ludzkich rąk i nóg. Nic dziwnego, że przed pokazem prasowym kolejka dziennikarzy ustawiła się już godzinę przed seansem. Gdy światła zapaliły się po projekcji, wątłe oklaski zostały zagłuszone przez buczenie i nerwowe chichoty.

Film zaczyna się od sekwencji nakręconej w zwolnionym tempie na czarno-białej taśmie. Przy dźwiękach muzyki Haendla kobieta i mężczyzna kochają się namiętnie, a w drugim pokoju z łóżka zsuwa się mały chłopczyk. Wdrapuje się na parapet okna. Potem leci w dół, jego włoski fruwają na wietrze. Widzimy z góry, jak roztrzaskuje się na chodniku.

Kobieta nie może dojść do siebie. Dręczy ją poczucie winy. Dostaje paranoi, wracają do niej obrazy lasu, w którym spędziła z synkiem wakacje. Mąż psychoterapeuta będzie starał się jej pomóc. Zabiera ją do domu na pustkowiu, by tam przełamała strach.

– To najbardziej osobisty z moich filmów – mówi Lars von Trier.

Artysta zawsze cierpiał na depresję, były lata, gdy nie mógł rano wstać z łóżka. Ostatni nawrót choroby miał dwa lata temu. W filmie zmaga się się niejako z własnymi demonami. W leśnym odludziu mężczyzna przeżyje horror. Widz razem z nim, gdy przyjdzie mu oglądać szaleństwo kobiety: dziurawienie nogi wiertłem czy wycinanie nożyczkami łechtaczki. Trier pokazuje klęskę wszystkiego: Eros nieodmiennie łączy się z Tanatosem, katolickie egzorcyzmy nie wypędzają szatana, wiara, kultura przegrywają z nieokiełznanymi namiętnościami i instynktami.

Reklama
Reklama

– Wiele obrazów z tego filmu pochodzi z moich własnych podróży wyobraźni – przyznaje von Trier.

A więc dzieło genialne czy humbug? Najbardziej chyba świadectwo męczarni chorego umysłu, zagłębiającego się w szaleństwo.

W tym roku na ekranie bohaterowie zajmują się głównie masakrowaniem i ćwiartowaniem ciał. Przyznaję, że z ulgą szłam w poniedziałek na pokaz filmu Kena Loacha. Bohater jego "Szukając Eryka", pocztylion zakochany w piłkarzu Ericu Cantonie, też walczy z koszmarami przeszłości i dnia dzisiejszego. Tyle że – jak to u Loacha – bardziej po ludzku, mogąc na dodatek liczyć na solidarność prostych, ale oddanych przyjaciół. Jak miło powrócić do zwyczajnego życia, nawet jeśli nie toczy się ono na najlepszym ze światów.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama