W czasach, gdy najbardziej się liczą wygląd i wieczna młodość, atrakcyjny wizerunek i sugestywny, nonszalancki styl niemal nieśmiertelnych istot żywiących się ludzką krwią silnie przemawiają do zmysłów i wyobraźni. Jednym z wampirzych bestsellerów – obok m.in. serii „Czysta krew” Charlaine Harris – stała się saga napisana przez Stephenie Meyer.
Postanowienie jej zaadaptowania okazało się producenckim strzałem w dziesiątkę. Pierwsze dwie części czteroksięgu zarobiły ponad miliard sto milionów dolarów przy wkładzie zaledwie osiemdziesięciu siedmiu milionów.
Ekranizacja początku serii – „Zmierzchu” – zrealizowana przez Catherine Hardwicke wypadła ciekawie. Intryga zdolna zainteresować tylko nastolatki – uczennica Bella (Stewart) zakochana w wampirze Edwardzie (Pattinson) i w niej zadurzony wilkołak Jacob (Lautner) – nabrała w optyce reżyserki mrocznego romantyzmu w stylu wiktoriańskim. W jej filmie mógł się na chwilę zapomnieć i dorosły widz.
Drugą odsłonę – „Księżyc w nowiu” – nakręcił Chris Weitz i wraz z nim saga „skręciła” w kierunku popowej sieczki i kina akcji. Dodatkowo młode wilkołaki zadziwiały image’em półnagich lalusiowatych chłopców z wydepilowanymi klatami wysmarowanymi samoopalaczem i oliwką.
„Zaćmienie” – które wchodzi do kin nie w piątek, lecz w środę, 30 czerwca, z pokazem prasowym zorganizowanym zbyt późno, by film ocenić – zrealizował jeszcze inny reżyser, twórca thrillera „Pułapka” i horroru „30 dni mroku” David Slade. Jego fabuła jest doskonale znana wszystkim czytelnikom Stephenie Meyer, zaś tym, którzy nie czytali książki, niech wystarczy obietnica, że Bella będzie wciąż wybierać pomiędzy wampirem a wilkołakiem. A w listopadzie przyszłego roku premiera kolejnej części sagi. Będzie to pierwszy z dwóch odcinków „Przed świtem”.