[b][link=http://www.rp.pl/artykul/9146,463670_Opowiesci_bez_happy_endu.html]Czytaj też: Opowieści bez happy endu[/link]
[link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,463670.html]Zobacz fotosy z filmu[/link][/b]
Skromny film ma do zaoferowania nie tylko filozoficzne zagadki i metafizyczne drugie dno, ale także interesujący pojedynek charakterów reprezentujących zupełnie odmienne postawy życiowe oraz wyjątkowy humor. Na dodatek są tu dwie znakomite kreacje aktorskie – Szkota Briana Coksa i Amerykanina Paula Dano, który tak brawurowo zagrał u boku Daniela Day-Lewisa w „Aż poleje się krew”.
Dwóch protagonistów to mistrz i uczeń zaczynający od lekcji parzenia kawy i przyrządzania koktajli, a kończący na wymianie życiowej mądrości. Trudno o bardziej niedobraną parę nowojorczyków. Jacques to stary zrzędliwy gbur i mizogin – właściciel obskurnego baru, w którym jako gości toleruje tylko grupę kilku stałych bywalców stanowiących imponujący wachlarz indywiduów. Młody bezdomny Lucas zaś podchodzi do każdego z sercem na dłoni. Ich osobowości w zadziwiający sposób się dopełniają i obydwaj mają sobie coś do zaoferowania.
Pierwszy raz spotykają się w szpitalu, gdzie Jacques wraca do formy po piątym ataku serca, a Lucas po próbie samobójczej. Jacques wie, że nie zostało mu wiele życia, a chciałby móc pozostawić komuś bar. Przygarnia więc Lucasa. Tak zaczyna się ich zadziwiająca, burzliwa przyjaźń. Pewnego dnia dołączy do tej dwójki francuska stewardesa, która boi się latać, i kaczka mająca skończyć na talerzu.