Raj dla kolekcjonerów

Rozmowa z Pawłem Sosnowskim, marszandem

Publikacja: 23.04.2008 17:48

Raj dla kolekcjonerów

Foto: Rzeczpospolita

RZ: Kilka miesięcy temu otworzył pan na Pradze- Północ w Warszawie galerię ze sztuką najnowszą (www.appendix2.com). Jakie kalkulacje uzasadniają tę decyzję?

Paweł Sosnowski: Uzasadnia ją sukces ekonomiczny polskich galerii, jak np. Galeria Fundacji Foksal, Galeria Raster czy ostatnio Galeria Czarna, które z powodzeniem sprzedają tę sztukę. Prowadzą je osoby, które znają mechanizmy międzynarodowego rynku sztuki i nawiązały kontakty z tym rynkiem. Od paru lat w Targach Sztuki w Bazylei uczestniczą trzy polskie galerie.

Co dziś szczególnie nadaje się na inwestycję?

Dzieła klasyków współczesności, np. Teresy Pągowskiej, Jana Tarasina, Stefana Gierowskiego, nie będą istotnie drożały, ponieważ zostały już docenione przez rynek, choć nie można wykluczyć nagłych skoków cen. Inwestycją długofalową jest dokonanie wyboru wśród najmłodszych obiecujących artystów, którzy dopiero za kilkanaście lat osiągną szczyt zawodowy. Zakup ich dzieł może przynieść największe zyski. Dziś ich prace są względnie tanie, kosztują 2 – 5 tys. zł. Wiele osób byłoby stać na nie w sensie finansowym. Ale najczęściej nie stać ich na zakup najmłodszej sztuki z powodu braku wyobraźni.

Myślenie o inwestycji w sztukę to coś więcej niż myślenie tylko kategoriami finansowymi. Na pewno mnóstwo osób na wernisażu Wilhelma Sasnala w Zachęcie powtarzało w duchu: „Jacy my byliśmy głupi, że pięć lat temu nie kupowaliśmy jego obrazów, gdy były bardzo tanie, dziś bylibyśmy milionerami!”. Dlatego w tej chwili jest moda na epigonów Sasnala, a jest to drugorzędne malarstwo.

W książce telefonicznej szukałem doradcy w dziedzinie inwestowania w sztukę. Nie ma takiej usługi!

Dojrzały rynek sztuki polega na spleceniu ze sobą kilku ogniw. Są to przede wszystkim artyści, galerie, prasa branżowa, kolekcjonerzy, muzea i właśnie doradcy. U nas nie ma doradców. A pozostałe ogniwa ze sobą nie współpracują w tworzeniu rynku. Dlatego kolekcjonerzy i inwestorzy skazani są na samokształcenie. Nasz rynek dopiero powstaje. Fachowcy, owszem, doradzają, ale zajmują się tym raczej przypadkowo.

Jacy artyści są w pana galerii?

Nazwisk będzie przybywać. W tej chwili jest sprzedażna wystawa Stanisława Dróżdża, którego w 2003 roku prezentowałem na Biennale w Wenecji. Najdroższe prace Dróżdża są po ok. 40 tys. zł. Tańsze można kupić już za 2 – 4 tys. zł. Na otwarcie galerii zrobiłem wystawę Ryszarda Grzyba. Artysta związany jest z Galerią Zderzak z Krakowa. Dlatego znalazłem mu inną formę współpracy ze mną. On kolekcjonuje krótkie zdania, myśli, które często mają surrealistyczny charakter. Wyraża je w postaci neonu – dzieła sztuki. Tak słowa zostały zamienione w sygnowane obiekty artystyczne. Taki neon kosztuje 15 tys. zł. Rzeźby z marmuru i brązu Krzysztofa Bednarskiego kosztują od 30 tys. zł do 120 tys. zł. Prace Krzysztofa Kowalewskiego kosztują od 2,5 tys. (rysunki) do 120 tys. zł (obrazy).

Na jakiego klienta pan liczy, nie boi się pan ryzyka finansowego?

Prowadziłem galerie, wprawdzie w innej sytuacji ekonomicznej, ale wiem, na czym polega finansowe ryzyko. Nie jest to galeria, która liczy na przechodniów. Nie liczę także na turystów, którzy kupują na zasadzie kaprysu. W jednym i drugim przypadku ważna jest tylko wartość dekoracyjna oferty.

Bogaty Polak w sensie finansowym często jest tak samo bogaty jak Niemiec, Belg czy Amerykanin. Prowadzi jednak całkiem inny styl życia, całkiem inaczej wydaje pieniądze.

Moja galeria liczy na świadomego klienta, który kupuje obrazy nie tylko dla dekoracji, i będzie kupował je także wtedy, kiedy nie będzie miał już wolnego miejsca na powieszenie kolejnych. Wtedy zmieni mieszkanie, bo nie dostosowuje się obrazów do mieszkania, tylko na odwrót. Liczę na świadomego klienta, który za pomocą sztuki tworzy swój wizerunek. Sztuka odróżni go od tych bogatych Polaków, którzy swój wizerunek budują na posiadaniu drogich bmw, jaguarów lub innych aktualnie snobistycznych aut. Liczę też na obcokrajowców.

Po co obcokrajowiec, który ma w zasięgu ręki tysiące swoich malarzy, ma kupować jakiegoś anonimowego polskiego artystę na Pradze-Północ w Warszawie?

W tej chwili panuje moda na epigonów Wilhelma Sasnala

Z ciekawości! Nasza sztuka różni się od światowej. Przy łatwości kontaktu w świecie lokalizacja galerii nie ma pierwszorzędnego znaczenia.

Dlaczego Polacy nie kupują obcej sztuki współczesnej, nie są jej ciekawi?

Dobre pytanie! Obcej sztuki boimy się jak diabeł wody święconej. Zlikwidowaliśmy granice, paszporty, ale nasza otwartość na świat i sztukę istnieje tylko na papierze. Milioner ukraiński Pinczuk kupił dzieła Damiena Hirsta. Artysta przyleciał na otwarcie tej ukraińskiej kolekcji. W Rosji mnożyć można podobne przykłady. U nas mamy zaledwie parę prywatnych kolekcji, gdzie są dzieła obcej sztuki najnowszej. Przypomnijmy, że Hirst zasłynął w ubiegłym roku, kiedy stworzył z platyny czaszkę wysadzaną diamentami. Sam materiał kosztował ok.20 mln. dolarów, a po kilku miesiącach dzieło kupiono za 100 milionów.

Niektórzy kolekcjonerzy przekonują, że bardzo dobrą lokatą mogą być dzieła sztuki polskiej z lat 60. XX wieku.

To raj dla świadomych kolekcjonerów i inwestorów. Dobry moment, żeby kupować tę sztukę, bo jest wyjątkowo tania. Świetny obraz można zdobyć już za 2 – 5 tys. zł. Ważne, żeby kupować najlepsze świadectwa epoki. Inwestor, jeśli to możliwe, od razu powinien kupić dostępną spuściznę danego artysty, żeby w przyszłości, kiedy nastąpi koniunktura, nie pojawiały się prace za połowę ceny, bo to psuje rynek.

Kiedy nastąpi koniunktura, jak długo mam przechowywać te obrazy? Jaki bodziec zewnętrzny spowoduje wyzwolenie zainteresowania i cen?

Niczego nie załatwi jedna, nawet wielka wystawa. Równocześnie muszą powstać monografie i popularne książki. Prace z tej epoki powinny zostać skatalogowanie. Muszą być dostępne w handlu, najpierw poddane gruntownej konserwacji, bo przecież przez kilkadziesiąt lat leżały w całkowitym zapomnieniu. Są wybitne nazwiska do odkrycia. Życie artystyczne w tamtych czasach nie zostało spenetrowane i opracowane. Miało ono charakter lokalny, dorobek tych artystów pozostał w ich miastach, gdzie tworzyli.

rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

RZ: Kilka miesięcy temu otworzył pan na Pradze- Północ w Warszawie galerię ze sztuką najnowszą (www.appendix2.com). Jakie kalkulacje uzasadniają tę decyzję?

Paweł Sosnowski: Uzasadnia ją sukces ekonomiczny polskich galerii, jak np. Galeria Fundacji Foksal, Galeria Raster czy ostatnio Galeria Czarna, które z powodzeniem sprzedają tę sztukę. Prowadzą je osoby, które znają mechanizmy międzynarodowego rynku sztuki i nawiązały kontakty z tym rynkiem. Od paru lat w Targach Sztuki w Bazylei uczestniczą trzy polskie galerie.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy