Na początku sesji było trochę nerwowo. Kupujący próbowali pchnąć rynek w górę, co w ostatnich tygodniach – zwłaszcza po takich sesjach jak w środę – przychodziło im stosunkowo łatwo.
Tym razem wydawało się, że oddadzą pole. Praktycznie przez cały dzień WIG20 znajdował się pod kreską. Jednak znów pod koniec dnia determinacja kupujących pozwoliła odrobić straty z dnia.
Wykorzystali do tego poprawę nastrojów na świecie. Po południu amerykański Departament Pracy podał nieco lepsze od oczekiwań dane z tamtejszego rynku pracy. Również odczyt indeksu Fed z Filadelfii (wskaźnik aktywności gospodarczej) był argumentem dla giełdowych byków. W czerwcu wzrósł do minus 2,2 pkt, podczas gdy oczekiwano minus 17 pkt.
Po publikacji tych danych akcje w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych poszły w górę, co pomogło również giełdzie warszawskiej. W USA niewielkie zwyżki utrzymały się do końca sesji. Ostatecznie indeks S&P500 zyskał 0,8 proc., a Dow Jones zyskał 0,7 proc. Wzrost był głównie efektem drożejących akcji banków.
Wczoraj na warszawskiej giełdzie, podobnie jak dzień wcześniej, pod presją podaży znalazły się akcje spółek paliwowych. Według analityków Societe Generale w ciągu najbliższych dwóch miesięcy cena baryłki ropy może spaść do 50 dolarów. To po części tłumaczy przecenę spółek z branży, nie tylko zresztą na warszawskiej giełdzie. Lepiej natomiast wypadły walory Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które z nawiązką odrobiło straty ze środy. Obok gazowego potentata nieźle zaprezentowały się spółki medialne, zwłaszcza Agora.