Ogrody króla Planety

W Retiro rośnie meksykański cyprys pamiętający czasy Corteza i Montezumy. Lśni Kryształowy Pałac i stoi jedyny w Europie pomnik szatana.

Publikacja: 19.06.2009 03:08

Staw przy pomniku Alfonsa XII – miejsce romantycznych przejażdżek łódkami

Staw przy pomniku Alfonsa XII – miejsce romantycznych przejażdżek łódkami

Foto: Rzeczpospolita, ES Elżbieta Sawicka

Red

Historyczne parki i ogrody. Czasami to spore plamy, a czasami tylko drobne punkty zieleni na planach miast. Madryt ma ich kilka. Najsławniejszy jest park Retiro – zielone płuca metropolii, a jednocześnie pomnik przeszłości i muzeum rzeźby pod gołym niebem.

[srodtytul]Godzina relaksu[/srodtytul]

Parque del Retiro zajmuje powierzchnię 120 hektarów. Niewiele w porównaniu z paryskim Laskiem Vincennes (995 ha), ale znacznie więcej niż nasze Łazienki (76 ha).

Położony jest we wschodniej części miasta wśród gęstej zabudowy. Sąsiaduje z zamożną, prestiżową dzielnicą Los Jerónimos i najważniejszymi muzeami: Prado i Thyssen-Bornemisza. Niedaleko stąd także do Muzeum Królowej Zofii i Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych San Fernando.

Zmęczeni wielogodzinnym kontemplowaniem arcydzieł malarstwa turyści przychodzą zwykle do parku po chwilę wytchnienia. W cieniu prastarych drzew zbierają siły, by potem znów ruszyć w miasto.

Można jednak potraktować Retiro zupełnie inaczej: jako miejsce samo w sobie warte zwiedzenia. Jest tu wszystko, co zwykle podziwia się w dawnych królewskich ogrodach. Wszystko z wyjątkiem pałacu – Palacio de Buen Retiro nie przetrwał do naszych czasów. A właśnie od niego wszystko się zaczęło.

Zbudowano go w XVII wieku dla Filipa IV, któremu dworscy pochlebcy nadali (doprawdy przesadny) tytuł Rey Planeta albo El Grande, Wielki. Habsburg był władcą słabym, nieudolnym, ale jednocześnie był znawcą i mecenasem sztuki. Kultura hiszpańska pod jego rządami przeżywała złoty wiek. W teatrze tworzyli wówczas Lope de Vega i Pedro Calderón de la Barca, nadwornym malarzem Filipa był sam Diego Velázquez.

Król miał bogatą kolekcję malarstwa, którą pragnął umieścić w nowych wnętrzach. Życzenie monarchy skwapliwie podchwycił potężny minister hrabia Olivares. Wzniósł Palacio de Buen Retiro, pałac w stylu wychodzącego już z mody renesansu włoskiego (1633 – 1640). Był to największy pałac ówczesnej Europy.

Zieleń przy Palacio de Buen Retiro zajmowała niemałą powierzchnię. Taką, jak cały ówczesny Madryt. Cosimo Lotti, sprowadzony z Toskanii inżynier i architekt przestrzeni, zaprojektował ogrody, które miały się stać widownią wyszukanych dworskich rekreacji.

Król Planeta był miłośnikiem teatru – inżynier Lotti szybko zbudował teatr. W parku wykopano wielki staw, do dziś istniejący Estanque Grande. Wyspa na sztucznym jeziorze służyła jako scena. Na niej pośród przemyślnych dekoracji aktorzy odgrywali swoje role. Repertuaru dostarczał sam Calderón. Efektom specjalnym – błyskawice, pioruny, trzęsienia ziemi, smoki ziejące ogniem, zamki zapadające się pod ziemię – oraz grze aktorów dwór przyglądał się z brzegu.

[srodtytul]Pałac zamieniony w koszary[/srodtytul]

Fiesty dworskie w Buen Retiro przeszły do historii. Największa, w 1637 roku, trwała cały tydzień. Dwór ucztował i oddawał się rozrywkom: przejażdżki gondolami po stawie, inscenizowane bitwy morskie, przedstawienia teatralne, korrida. Poza tym tańce i maskarady.

Na początku XVIII wieku Filip V, pierwszy Burbon na hiszpańskim tronie, wnuk Króla Słońce, polecił utworzyć w ogrodach partery w stylu francuskim. Symetryczne kwatery z dekoracyjnie strzyżonymi drzewami i bukszpanami istnieją do dziś. W przeciwieństwie do Palacio de Buen Retiro. Armia napoleońska podczas walk o Madryt w 1808 roku założyła w nim swoją kwaterę i koszary. Kiedy doszło do przypadkowego wybuchu w prochowni, pałac – zbudowany z kiepskich materiałów – zupełnie się rozpadł. Ocalały tylko dwa fragmenty: dawna sala balowa Casón del Buen Retiro (obecnie należy do Prado) oraz gmach mieszczący zamknięte od kilku lat Muzeum Wojska, Museo del Ejército. Oba pozostają dziś poza Retiro.

Park także ucierpiał: większość drzew poszła pod topór, pawilony ogrodowe zostały zdewastowane. Z czasem jednak odzyskał dawny blask, a istotna zmiana nastąpiła za Karola III, nazywanego „najlepszym burmistrzem Madrytu“. Monarcha w pudrowanej peruczce pozwolił, aby mieszkańcy miasta korzystali z części parku. Własnością publiczną park stał się dopiero w 1868 roku, za panowania Izabeli II.

Co nie znaczy, że był dostępny dla każdego. „Rygorystyczne przepisy – czytamy w jednym z przewodników – określały, kto ma prawo do niego wchodzić, a ponieważ nakrycia głowy umożliwiały ukrycie tożsamości i dostanie się do parku osobom niepowołanym, nie wpuszczano kobiet w mantylkach i mężczyzn w czapkach lub kapeluszach“.

[srodtytul]Monument nad jeziorem[/srodtytul]

Dziś może tu przyjść każdy. Inna publiczność odwiedza park w dni powszednie, a inna w niedziele. Inna rankiem, inna po południu i wieczorem.

O szóstej rano pojawiają się miłośnicy joggingu, tai-chi, kung-fu oraz właściciele psów z pupilami (dozwolone!). Nieco później patrole policji konnej. Rowerzyści i rolkarze. Matki z dziećmi w wózkach i starsi panowie umówieni na partyjkę szachów.

Wreszcie napływa pierwsza fala turystów. Pedanci gnają wprost do Centrum Informacyjnego w zabytkowym Domku Rybaka (Casita del Pescador),

by potem z planem w ręku metodycznie zwiedzać obiekt po obiekcie. Indywidualiści błądzą bez celu po nieznanych ścieżkach. Wcześniej czy później jedni i drudzy i tak się spotkają.

Wszystkie drogi prowadzą do wielkiego stawu. Na jego wschodnim brzegu z daleka widać otoczony półkolistą kolumnadą pomnik konny Alfonsa XII. Stoi tu od 1922 roku. Jest to monument równie pompatyczny, co rzymski Ołtarz Ojczyzny, pomnik Wiktora Emanuela II na Piazza Venezia. Choć trzeba uczciwie przyznać, że trochę mniejszy.

Najładniejsza droga do jeziora wiedzie przez Paseo de las Estatuas, aleję, przy której stoją XVIII-wieczne figury władców Hiszpanii. Przeznaczone były pierwotnie na dekorację fasady pałacu królewskiego Palacio Real. Ale z jakichś względów popadły w niełaskę.

Aleja wzdłuż jeziora nosi nazwę Salón del Estanque. W niedzielne popołudnia bywa tu tłoczniej niż na Puerta del Sol w pępku Madrytu. I chyba głośniej. W świąteczne dni do Retiro ciągną tłumy, bo rozrywek nie brakuje. Można wynająć łódkę i pływać po jeziorze. Posłuchać ulicznych grajków, obejrzeć występy mimów, akrobatów, sztukmistrzów – za grosze wrzucone do kapelusza. Na dzieci czekają teatrzyki kukiełkowe. Na tych, którzy chcą zajrzeć w przyszłość – wróżki. Tajemnicze seniory w średnim wieku rozkładają stoliki w pobliżu jeziora, stawiają tarota albo wróżą z ręki za 10 euro. Ustawiają się do nich spore kolejki.

W weekendy dawne królewskie Retiro nabiera wyraźnie ludowego charakteru. Na trawnikach piknikują rodziny z dziećmi, głównie imigranci z Ameryki Łacińskiej – tu najlepiej widać, jak wielu ich mieszka w Madrycie. Jedzą, piją, grają na bębnach i gitarach, śpiewają, kopią piłkę. Albo spacerują po szerokich alejach o znajomo brzmiących nazwach: Paseo de Argentina, Paraguay, Salvador, Panama, Mexico, Venezuela, Paseo de la Republica de Cuba.

Jeśli do parku trafią Katalończyczy, też poczują się swojsko. Czeka na nich Glorietta de la Sardana, gdzie mogą zatańczyć w kole, ściskając się za ręce, swój narodowy taniec. W sobotę albo w niedzielę wieczorem – jak w domu.

Tysiące ludzi przychodzą do Retiro co roku w czerwcu na targi książki Feria del Libro de Madrid. Do popularnych autorów ustawiają się w parkowych alejkach kilometrowe kolejki. W zeszłym roku najdłużej trzeba było czekać na dedykację Carloza Ruiza Zafona. Autor sławnego „Cienia wiatru“ podpisywał „Grę anioła“, kolejną książkę z barcelońskiego cyklu.

[srodtytul]Montezuma i Nieobecni[/srodtytul]

Ferdynand XVII, który umościł się na hiszpańskim tronie, kiedy pokonani Francuzi opuścili Półwysep Iberyjski, odrestaurował Retiro i założył Casa de Fieras, królewski ogród zoologiczny. Teraz w parku można spotkać co najwyżej wiewiórki, myszy i żółwie wodne. I mnóstwo ptaków: od wróbli po kulczyki królewskie i dzięcioły zielone.

Niezwykłe bogactwo flory – 54 różne gatunki. Ogród różany. Magnolie, azalie. 18 tysięcy drzew i 7 tysięcy krzewów. Od zwykłej topoli i kasztanowca po olbrzymie sekwoje, sosny alepskie i perełkowce japońskie. Najcenniejszym okazem jest sędziwy cypryśnik meksykański, nazywany Drzewem Montezumy. Posadzono go w ogrodzie w 1633 roku. Uważany jest za najstarsze drzewo w całym Madrycie. Przywiezione z Nowego Świata miało 2 metry wysokości, dziś sięga 30.

Jest w Retiro miejsce, które trzeba odnaleźć. Istnieje od niedawna – El Bosque de Recuerdo (Las Pamięci). Mieszkańcy Madrytu uczcili tu symbolicznie pamięć 191 ofiar zamachu terrorystycznego z 11 marca 2004 roku. Sztucznie usypane wzgórze w kształcie elipsy jest obsadzone roślinnością i otoczone kanałem z wodą. 170 cyprysów i 22 oliwki. W sumie 192 drzewa. Jedno dodatkowe upamiętnia agenta służb specjalnych, który zginął w zamachu ulicznym w kwietniu 2004. Drzewa i kilka słów o pamięci. Miejsce szlachetnie proste, ciche i poważne.

[srodtytul]Szatan na cokole[/srodtytul]

W upalne dni dobrze orzeźwia wędrówka od fontanny do fontanny. Wszystkie są w Retiro historyczne, najczęściej XIX-wieczne i dokładnie opisane na specjalnych tablicach. Obowiązkowe przystanki to Fuente de Galapagos, ozdobiona żółwiami, delfinami i żabami, oraz Fuente de la Alcachofa w kształcie karczocha.

Największą sławą cieszy się jednak leżąca nieco na uboczu Fuente del Ángel Caído – Fontanna Upadłego Anioła z wodą tryskającą ze smoczych paszcz. Wieńczy ją pomnik Upadłego Anioła, dzieło Ricarda Bellvera z 1878 roku. Lucyfer stacza się w otchłanie piekła, otwarte usta szatana krzyczą, łydkę i ramię oplata oślizgły wąż...

Mieszkańcy z pewną dumą podkreślają, że Madryt to jedyne miasto w Europie, w którym stoi pomnik szatana. Piszą o tym wszystkie przewodniki. Nie wspominają przy tym, że Lucyferowi – w Retiro umieszczonemu na wysokiej kolumnie – można się przyjrzeć całkiem z bliska. Kopia rzeźby znajduje się w Akademii San Fernando.

W pochmurny dzień Palacio de Cristal jest tylko lekką, elegancką budowlą ze stali i szkła. Kiedy zaświeci słońce, zamienia się w iskrzący brylant. Przed nim połyskuje sadzawka, z sadzawki, wprost z wody... wyrastają drzewa, wysokie cypryśniki błotne. Ze środka stawu bije w górę słup spienionej wody, do tego jeszcze pływają czarne łabędzie. Nie ma się co dziwić, że właśnie tutaj niedzielni malarze najczęściej ustawiają sztalugi.

Pałac, wzorowany na londyńskim Crystal Palace, zbudowano w 1887 roku. Był pawilonem Filipin podczas wystawy prezentującej ówczesne hiszpańskie kolonie, oranżerią z egzotyczną roślinnością. Z czasem popadł w ruinę. Na początku lat 90. zeszłego wieku został starannie zrekonstruowany, należy teraz do Muzeum Królowej Zofii. W ubiegłym roku pokazywano tu rzeźby Magdaleny Abakanowicz „Dwór króla Artura“.

Na wystawy czasowe przeznaczone są także dwie inne parkowe budowle: Palacio de Velázquez z oryginalnymi okładzinami z płytek ceramicznych oraz Casa de Vacas, czyli Dom Krów. W XIX wieku trzymano w tym budynku krowy, by zapewnić spacerowiczom świeże mleko. Dziś można się napić w parku doskonałej kawy w jednej z wielu kawiarenek. Piwo uczestnicy pikników przynoszą w torbach i plecakach. Chyba nie do końca legalnie, ale Retiro to park, w którym wiele wolno.

[ramka][b]Wolałem park Praski [/b]

[i]Carlos Marrodán Casas, tłumacz literatury iberoamerykańskiej i hiszpańskiej[/i]

Park Retiro poznałem jako dziecko w 1958 roku, kiedy wysłano mnie z Warszawy do rodziny w Madrycie. Mieszkałem u moich ciotek Leonor i Angeles na mansardzie w kamienicy przy ulicy Fuencarral. Absolutnie burżujskie miejsce! Spacer do Retiro stanowił obowiązkowy punkt programu w każdą niedzielę. Nie byłem szczególnie zachwycony. Po eleganckich Łazienkach Retiro nie robiło na mnie wrażenia: wypalona trawa, rachityczne drzewka, mało cienia, Palacio de Cristal zapaskudzony... Ale cały Madryt taki wtedy był: zaniedbany i ubogi.

Ja się wychowywałem na Pradze, więc czym mi mogło zaimponować Retiro? Nie umywało się do parku Praskiego, gdzie były rozmaite atrakcje, jarmarki, kiermasze, muszla koncertowa, obserwowało się z zapartym tchem skoki spadochronowe z wieży...

Jedno mi się naprawdę podobało – łódki na stawie. Pływałem po Estanque Grande z ciotkami i wujkiem Lucasem, który fundował nam te przejażdżki. To była frajda. Istniał jeszcze wówczas w Retiro ogród zoologiczny, Casa de Fieras. Ciasny, cuchnący. Warszawa miała porządne zoo, więc coś takiego też nie mogło mi zaimponować. Po latach usłyszałem makabryczną historię. W Casa de Fieras podczas wojny domowej rzucano ludzi żywcem na pożarcie drapieżnikom. Około 30 osób tak zginęło.

Od Retiro lepiej zapamiętałem Casa de Campo, dawne królewskie tereny łowieckie. Na wysokim wzgórzu, ogromne, zupełnie dzikie. W 1931 roku rząd republikański oddał je mieszkańcom Madrytu. To teraz największy park stolicy. Uporządkowany, zagospodarowany. Tu przeniesiono zoo, jest wielkie naturalne jezioro i wesołe miasteczko.

Kiedy mieszkałem u ciotki Isabel na peryferiach, w proletariackiej dzielnicy Quatro Caminos, biegaliśmy z kuzynami po Casa de Campo całymi dniami. To był zupełnie inny świat. Rano ciotka wysyłała nas po wodę do źródła niedaleko domu. Przynosiliśmy ją w botijos, glinianych naczyniach z dzióbkiem. Trzymały chłód nawet w największy upał. [/ramka]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy