Na rynku numizmatycznym pierwsze skrzypce grają wybitni kolekcjonerzy. To oni kształtują mody i tendencje.
Zwykle sprawdza się taki oto schemat. Dysponujący dużą wiedzą kolekcjoner zaczyna się interesować określonymi monetami. Pośrednicy zacierają ręce, bo mają szansę na duże zyski. Zdarza się, że handlarze z politowaniem patrzą na zbieracza, który płaci wysokie stawki za poszukiwane okazy. W efekcie powstaje specjalistyczny zbiór, który prezentowany jest na wystawach i w katalogach. A to z kolei stanowi inspirację dla kolejnych kolekcjonerów. Po kilku latach okazuje się, że pierwotna, kiedyś wygórowana, cena stanowi zaledwie drobny procent wartości kolekcji.
Dobrą ilustrację stanowi wzrost ceny półtalara Jana Kazimierza z 1650 roku – od 13 tys. zł w 1997 roku do 176 tys. zł w 2009 roku. Inwestor, który nie dysponuje specjalistyczną wiedzą, nie powinien jednak wyciągać pochopnych wniosków. Przewidywania dotyczące koniunktury to domena ekspertów, którzy też się mogą mylić. Warto natomiast pamiętać, że decydujący wpływ na wartość monety mają jej rzadkość, stan zachowania i klasa artystyczna. Bardzo ważnym czynnikiem jest również miejsce sprzedaży. Generalnie monety są najdroższe w kraju, z którego pochodzą.
Jeszcze kilka lat temu polscy numizmatycy kupowali nasze monety za granicą. Dziś podobno nawet nie warto o nie pytać w wyspecjalizowanych antykwariatach w Europie Zachodniej. Wszystkie interesujące okazy dawno zostały sprzedane.
Podobne zjawisko dotyczy monet rosyjskich. W krótkim czasie ich ceny bardzo szybko poszły w górę, ponieważ zamożni kolekcjonerzy z Rosji akceptują najwyższe stawki. To właśnie miało decydujący wpływ na zeszłoroczną aukcję, na której piękna, srebrna, polska moneta przedstawiająca cara Aleksandra I osiągnęła cenę prawie 400 tys. zł. Dwa lata wcześniej podobny egzemplarz sprzedano za 61 tys. zł. Dlaczego? Na monetach rosyjskich nie było wizerunku Aleksandra I, więc polska moneta dla tamtejszych kolekcjonerów to prawdziwy rarytas. Rzadkie rosyjskie monety podrożały nawet o kilka tysięcy procent, ale jednocześnie spadły ceny bardzo rozpowszechnionych złotych monet carskich z przełomu XIX i XX wieku. Kiedyś do ceny kruszcu dodawano 100 proc., dziś zaledwie 20 – 30 proc.