Na lotniskach pasażerowie coraz częściej odprawiają siebie i swój bagaż sami. A wkrótce grozi nam nawet, że będziemy sami wnosić walizki na pokład...
Z jednej strony linie lotnicze chcą utrzymać pasażerów klasy ekonomicznej, obniżając koszty podróży. Z drugiej – przyciągnąć do siebie klientów gotowych zapłacić więcej. Ale w zamian oczekujących czegoś naprawdę wyjątkowego.
[srodtytul]Luksus po singapursku[/srodtytul]
Nie ma się czemu dziwić, bilet w klasie business na najdłuższe loty i najdłuższe dystanse – bezpośrednie połączenia z Nowego Jorku i Los Angeles do Singapuru – potrafi kosztować w obie strony odpowiednio 9500 i 11 500 dolarów. Takie przeloty oferują linie Singapore Airlines, a na pokładzie nie ma w ogóle klasy ekonomicznej. A jeszcze nie tak dawno była.
Najwyższy standard mają połączenia między centrami finansowymi jak Hongkong, Singapur, Tokio, Londyn, Paryż. Według Jerzego Barana, prezesa biura podróży Trip Club specjalizującego się w luksusowych usługach, z klasy business korzystają głównie biznesmeni, a z klasy pierwszej postacie z pierwszych stron gazet, głównie gwiazdy.