Sam książę Turki, który w chwili ujawnienia tych informacji w 2006 r. był ambasadorem Arabii Saudyjskiej w Wielkiej Brytanii, powiedział, że są to „fantazje wyssane z palca". I zrezygnował ze stanowiska ambasadora.
Kain i Abel
Były mąż Carmen Yeslam bin Laden w 2001 r. otrzymał obywatelstwo szwajcarskie i z Genewy zarządza Saudi Investment Company (SICO) założoną w 1980 r. W jej zarządzie są jeszcze znany szwajcarski prawnik Charles Rochat i Saudyjczyk Tilouine el Hanafi.
SICO ma oddziały w Londynie i Curacao zarządzane przez członków rodziny. Oddział na Antylach Holenderskich jest spółką z amerykańską Daniels Realty Corporation, częścią Fluor Group, która wygrała gigantyczne kontrakty na odbudowę Kuwejtu po inwazji irackiej. Partnerem biznesowym SICO jest również Pakistańczyk Akberali Moawalla, przyjaciel Osamy bin Ladena.
Nie ma dowodów, że z tego źródła płynęły pieniądze do afgańskich grot, ale po zabiciu bin Ladena przez Amerykanów Moawalla był przesłuchiwany przez pakistańskie służby specjalne.
Yeslam w rozmowie z reporterami niemieckiego „Der Spiegel" nie ukrywał, że jest dumny ze swojego nazwiska. Podkreślał jednak, że jego i Osamę dzieliło bardzo wiele.
– Osama i ja wyrastaliśmy w zupełnie innym otoczeniu. Nigdy nie podzielałem jego religijnego fanatyzmu – zapewniał. Bracia jednak razem chodzili do szkoły, wraz z ponad dwudziestką rodzeństwa – początkowo w Bejrucie, potem w Szwecji i Wielkiej Brytanii. Teraz zapewnia, że po raz ostatni Osamę widział w 1987 r. Carmen jest zdania, że było to o wiele później.
Zdaniem Yeslama do historii życia jego i Osamy najbardziej pasuje opowieść o Kainie i Ablu. Sam określa się jako „światły muzułmanin". Nie ukrywa, że dziś jego marzeniem jest wejście do zarządu SBG, bo to, że potrafi zarządzać saudyjskimi i rodzinnymi pieniędzmi, wielokrotnie już udowodnił.
Imperium Osamy
Sam Osama bin Laden tworzenie swej finansowej potęgi zaczął z kapitałem początkowym 300 mln dol. odziedziczonych po śmierci ojca. Według Departamentu Stanu USA udało mu się ten majątek pomnożyć, dzięki wsparciu braci, a pośrednio, jak już wspomnieliśmy, nawet byłych prezydentów USA George'a W. Busha i Ronalda Reagana.
Sami Amerykanie wykorzystywali także bin Ladena do wspierania contras w Nikaragui i walki z Rosjanami w Afganistanie. Finansowanie działalności terrorystycznej było jednak bardzo kosztowne.
W chwili śmierci dwa tygodnie temu jego biznesy wycenione były na 30 – 300 mln dol. Dziś nikt nie wie z całą pewnością, gdzie są te pieniądze. Najwięcej tropów prowadzi do stolicy Sudanu Chartumu. Nie byłoby jednak dziwne, gdyby się okazało, że są na najróżniejszych kontach w bankach europejskich.
Bin Laden najchętniej fotografował się w jaskiniach albo w górach na pograniczu pakistańsko-afgańskim. Wnętrze jego kryjówki w pakistańskim Abbottabadzie też nie wyglądało na komfortowy apartament milionera, chociaż posiadłość jest wyceniana na przynajmniej 1,5 mln dol.
Abbottabad oddalony od Islamabadu o 60 km to miejsce, do którego przenoszą się na lato bogaci Pakistańczycy. Klimat jest tu lepszy, a więc i ceny nieruchomości wysokie.
Na razie nie jest jasne, jaka przyszłość czeka posiadłość, która stała się wielką turystyczną atrakcją. Zapewne przejmą ją władze pakistańskie, które najchętniej wysadziłyby budynki w powietrze, aby jak najszybciej zapomnieć o brawurowej akcji Amerykanów.
Budynków nie można jednak – jak ciał Osamy i jego syna – wrzucić do morza. Pozostawienie ich w takim stanie, jak jest to teraz, to gwarancja, że Abbottabad pozostanie synonimem klęski pakistańskiego wywiadu, a może nawet wręcz dowodem wspierania terroryzmu przez ten kraj.
Sudański trop
Osama miał wykształcenie ekonomiczne. Szkoły podstawową i średnią razem z kilkunastoma braćmi kończył w Libanie (Brummana High School). Potem studiował inżynierię budowlaną na uniwersytecie Króla Abdula al Aziza w Dżuddzie i tam po raz pierwszy zetknął się z egipskim Bractwem Muzułmańskim.
Szybko się okazało, że znacznie bardziej od nauki interesuje go religia i walka przeciwko zachodnim wpływom na Bliskim Wschodzie. W 1979 r. wyjechał do Afganistanu, gdzie dofinansowywany przez CIA organizował ruch oporu przeciwko wojskom rosyjskim. Nie żył jednak wyłącznie ze spadku i środków CIA, tylko pomnożył majątek. Jak wyjaśniły wspólnie CIA i francuskie służby bezpieczeństwa, bin Laden, wykorzystując 50 mln dol. ze spadku założył w 1983 r. w Sudanie al Shamal Bank, skąd potem płynęły fundusze na walkę z Amerykanami.
Ten bank, który początkowo był joint venture z politykami z Narodowego Frontu Islamskiego, jest do dzisiaj największym bankiem w Sudanie. W skład akcjonariatu wchodził również zarejestrowany w Genewie konglomerat finansowy, którym zarządzał książę Mohammed al Faisal al Saud, syn zmarłego króla Arabii Saudyjskiej Fahda bin Sauda.
Do pięciu założycieli zalicza się także inny sudański bank, należący również do księcia Fajsala, Faisal Islamic Bank of Sudan. Jak wynika z dostępnych informacji, 19 proc. Faisal Islamic Bank z kolei należy do Dar al Maal al Islami Trust (DMI Trust), którego właścicielem jest również majętny książę. Aktywa DMI Trust, którego motto działalności brzmi: „Allah jest gwarancją sukcesu", ma w zarządzie 12 osób, w tym Haydara Mohameda bin Ladena, jednego z braci Osamy.
Kiedy Mohamed Atta dowodzący grupą terrorystów, którzy przeprowadzili ataki 11 września 2001 r., otworzył rachunek w Sun Trust Bank w południowej Florydzie, dostał transfer z al Shamal na prawie 70 tys. dol. Z tego źródła pochodziło również kolejne 430 tys. dol., które zostały wydane na przygotowania do ataków.
Przelewy nie wzbudziły podejrzeń nadzoru Departamentu Skarbu USA, który wcześniej stworzył specjalną komórkę do wykrywania takich właśnie pieniędzy.
Pieniądze z al Shamal były przesyłane za granicę także legalnie. Z sudańskim bankiem współpracowały francuski Credit Lyonnais, niemiecki Commerzbank, Standard Bank w Republice Południowej Afryki i saudyjski Hollandi w Dżuddzie, w którym 40 proc. udziałów ma ABN Amro.
Al Kaida – organizacja terrorystyczna Osamy – nie miała zresztą problemów z przerzucaniem funduszy na finansowanie operacji terrorystycznych. Ale kiedy trzeba było szybko dostarczyć większe kwoty, przewoził je „minister finansów" organizacji, Jamal Ahmed al Fadl, który na stałe miał bazę w Sudanie.
Nie należały do wyjątków sytuacje, że al Fadl woził w walizce po 100 tys. dol. w banknotach 100-dolarowych. Wjeżdżał tak kilkakrotnie do Ammanu, stolicy Jordanii.
Sam Osama nigdy nie przychodził do banku. Wszystkie sprawy zawsze załatwiał przez pośredników. Kurierkami przewożącymi gotówkę były również jego siostry, które dostarczały ją z Chartumu do Abu Zabi.
Te pieniądze zawsze były wypłacane z al Shamal. Konta w tym banku były prowadzone w funtach sudańskich i dolarach, a zasilane najczęściej transferami z krajów Zatoki Perskiej i Stanów Zjednoczonych. Ale Amerykanie naciskami zmusili ostatecznie Sudańczyków, żeby deportowali bin Ladena razem z jego sudańskimi interesami.
Bin Laden wyjechał, ale pieniądze – 554 tys. funtów sudańskich (ok. 1,5 mln dol.) i 99,58 dol. – nadal widnieją na kontach. Pieniędzy nie przybywa, bo islamskie banki nie dopisują procentów. Al Shamal nadal działa w Chartumie, jest największą instytucją finansową w Sudanie i jednym z największych muzułmańskich banków na świecie.
Bin Laden oprócz banku miał w Sudanie kilka firm. Jedna z nich miała monopol na eksport produktów rolnych z Sudanu, kolejna na największe kontrakty budowlane.
Zapewne miną długie lata, zanim zostaną ujawnione wszystkie źródła finansowania działalności Osamy. W tej chwili jednak kluczowe pozostaje pytanie: czy wszyscy sponsorzy terrorysty nadal będą finansowali działalność terrorystyczną al Kaidy czy też po jego śmierci uznali, że skoro go nie ma, nie mają już obowiązku wspierania działalności jego organizacji.
Chociaż... zagorzałych zwolenników dżihadu (świętej wojny), w dodatku bardzo majętnych, na świecie nie brakuje. Dlatego i konta al Kaidy, i walizki jej kurierów raczej jeszcze długo nie będą puste.