„Nancy burczało w brzuchu, gdy wraz z Brendą zbliżały się do ulubionego lokalu"... – to początek minipowieści poradnikowej, ale wcale nie kucharskiej, ale z zakresu umiejętnego zarządzania ludźmi i przedsiębiorstwem. W przeciwieństwie do większości autorów tego typu publikacji Jon Gordon nie sili się na specjalistyczne słownictwo. Wręcz przeciwnie – próbuje wyjaśnić szkodliwe dla każdej działalności zjawiska w bardzo literacki sposób.
I tak swoją bohaterkę Nancy, borykającą się ze sprzedażą flagowego produktu firmy Soup Inc., rzuca przypadkiem podczas lunchu do kameralnego Domu Babcinej Zupy... Bajkowa konwencja małej pomarańczowej książeczki wyklucza oczywiście traktowanie jej jak klasycznego podręcznika. Z całą pewnością nadaje się dla każdego właściciela firmy, w której coś ewidentnie nie działa i chciałby wiedzieć dlaczego.
Książka nie daje podręcznikowych porad, raczej stara się zainspirować przemyśleniami natury bardziej ogólnej. Czasami trudno, niestety, nie doszukać się porównań ze sztambuchowymi złotymi myślami. Dlatego jest to pozycja zdecydowanie dla koneserów stylu filozoficznych opowiastek. Lekki sposób, w jaki podano zgromadzone tam obserwacje, na pewno może przekonać do lektury osoby zmęczone specjalistyczną terminologią innych publikacji doradzających w podobnych zagadnieniach.
Zdradzanie zakończenia książki w tym przypadku nie powinno chyba zaszkodzić. Odkryciem, jakiego Nancy dokona na końcu, jest zrozumienie, że tak naprawdę „najważniejszym składnikiem zupy jest ten, kto miesza w garnku".
–Magda Lemańska