Po gwałtownym środowym spadku w czwartek złoty od rana odrabiał straty. Za euro płacono na starcie poniżej 4,15 zł a za franka szwajcarskiego 3,42 zł. W obu przypadkach kursy były o jeden grosz niższe niż dzień wcześniej wieczorem. Dolar amerykański, który w środę najmocniej zyskiwał na wartości (było to pochodną zmian na globalnych rynkach finansowych), taniał prawie dwa grosze do niespełna 3,18 zł.
Kilka kolejnych godzin notowań nie przyniosło większych zmian na rynku. Gracze spokojnie zareagowali na wiadomość, że szwajcarski bank centralny pozostawił bez zmian stopy procentowe (główna wynosi 0 proc.). Dopiero późnym popołudniem, gdy na rynek trafiła kolejna porcja niezłych danych makro z USA inwestorzy poczuli się nieco pewniej i nabrali apetytu na ryzyko. Zaczęli kupować złotego. Wieczorem za euro płacono 4,12 zł, czyli 0,9 proc. mniej niż w środę. Frank potaniał o 0,5 proc., nawet do do 3,41 zł, a dolar o 1,2 proc., do nieco ponad 3,15 zł.
Na rynku międzybankowym symbolicznie do 4,89 proc. z 4,88 proc. wzrosło oprocentowanie obligacji pięcioletnich. Rentowność dziesięciolatek zmalała do 5,42 proc., a dwuletnich do 4,62 proc.