Nieprawdą jest, że tylko mężczyzn kręci rywalizacja i tylko ich napędza adrenalina. I że tylko oni mogą być brokerami czy traderami – stara się udowodnić anonimowa autorka powieści „City Girl. Kobieta, która podbiła londyńską giełdę". Udaje jej się to doskonale, choć cena, którą za to płaci, jest tak samo wysoka jak jej kolegów traderów z londyńskiego City.
Jeśli chcesz zrobić karierę w londyńskim City, musisz być 100 razy lepsza niż twoi koledzy z pracy – doradzają bohaterce spotkane finansistki. Rad jest więcej – w przeciwieństwie do facetów nie wolno ci popełnić żadnego błędu – zawsze musisz być perfekcyjna.
Główna bohaterka i autorka książki – tajemnicza Suzana S. stara się postępować zgodnie z tymi radami. Po ukończeniu muzykologii za wszelką cenę chce zostać traderem papierów wartościowych w londyńskim City. Jej opowieść o drodze do celu czyta się doskonale. Może dlatego, że książka aż kipi od nadmiaru adrenaliny. Wszystko, jak zapewnia autorka – oparte na faktach.
Na pierwszy rzut oka jest to opowieść o przebijaniu szklanego sufitu. Przynajmniej tak stara się to przedstawiać jej autorka. Jednak wewnętrzna potrzeba autokreacji autorki, wyciekająca z każdej strony, skłania do pytania, czy aby na pewno Suzanę interesuje walka ze szklanym sufitem? Wygląda na to, że podobnie jak jej kolegów interesuje ją kariera za wszelką cenę. Piętnując zachowania męskich samców alfa staje się do nich podobna – arogancka, butna, pewna siebie, pozbawiona kobiecych cech, za którymi zresztą tęskni.
Jedyna rzecz, która mnie niepokoi w tej świetnie napisanej książce, to pytanie, czy rzeczywiście Suzanie udało się podbić „londyńską giełdę"?