Złoty nadal zyskiwał na fali optymizmu związanego z decyzją EBC?o uruchomieniu programu skupu papierów dłużnych państw unijnych, które nie radzą sobie z obsługą zadłużenia. Wczesnym przedpołudniem za euro płacono mniej niż 4,1 zł, a za franka szwajcarskiego 3,38 zł. Dolar amerykański kosztował wówczas tylko 3,2 zł, czyli najmniej od maja.

Kolejne godziny handlu nie były już jednak tak udane dla naszego pieniądza. Do głosu doszli sprzedający realizujący zyski z poprzednich dni (jeszcze w środę euro kosztowało 4,21 zł, a dolar 3,37 zł). Dlatego późnym popołudniem za wspólną walutę w Warszawie płacono prawie 4,11 zł, a za franka 3,4 zł. W obu przypadkach ceny były o prawie 0,2 proc. wyższe niż w piątek wieczorem. Dolar drożał o 0,25 proc., do przeszło 3,21 zł.

Presja na realizację zysków widoczna była również na rynku międzybankowym. Ceny polskich obligacji spadały. Rentowność papierów dziesięcioletnich wzrosła do 4,81 proc. z 4,79 proc. na poprzedniej sesji. W przypadku pięciolatek wynosiła 4,24 proc. (4,2 proc.),?a dwulatek 4,05 proc. (4,01 proc.).