Profesor zgromadził w niej przemyślenia nie tylko klasyków tego nurtu myślowego, ale i autorów szerzej w Polsce nieznanych. I tak John Stuart Mill czy Alexis de Toqueville sąsiadują tutaj z Vito Tanzim czy Mao Yushim. I choć w pierwszej chwili opasłe tomisko o 1000 stronach może działać odstraszająco, to trudno o książkę, która dostarczałaby tyle przemyśleń o wolności jednostki, a co za tym idzie o roli państwa.
Większość z wybranych przez prof. Balcerowicza myślicieli to ludzie, którzy stworzyli podwaliny współczesnej demokracji. Systemu, który jest jak dotychczas najbardziej sprawiedliwym ze stworzonych przez ludzkość. I opartym na najszerszych w dziejach prawach jednostki, o czym zdajemy się zapominać. Warto sobie przypomnieć, jak ludzkość do tej wolności dochodziła. Przynajmniej na poziomie idei, co jest dużo mniej krwawe niż historia walki o wolność.
Punktem wyjścia dla prof. Balcerowicza jest wolność jednostki, na której zbudowany jest idealny ustrój, a co za tym idzie idealne i liberalne państwo.
Antologia ta jest też pewnego rodzaju manifestem myślowym. Poczynając od jej podtytułu – „Przeciwko zniewoleniu umysłów", co już samo w sobie jest pewną, ocenną deklaracją. Nasuwa ona pytanie, kto te umysły zniewala? Czy jest to deklaracja polityczna, czy może wyzwanie rzucone rosnącemu gronu ekonomistów będących zwolennikami interwencjonizmu gospodarczego? Odpowiedź trzeba znaleźć już samemu.
Najbardziej cenną umiejętnością myśliciela jest umiejętność korygowania swoich poglądów. Żadna teoria, czego skrajnym przykładem jest np. marksizm, wdrożona w życie, nie jest w stanie wyjść w pełni obronną ręką w starciu z rzeczywistością. Życie umniejsza idee. I tak też dzieje się z liberalizmem gospodarczym, którego to wyznawcą jest prof. Balcerowicz. Wciąż jest on najważniejszą platformą ideowej debaty, ale tych, którzy dostrzegają w niej luki, od lat przybywa. Pożywką do negacji niektórych z jej założeń są kryzysy gospodarcze – z obecnym na czele.