Piątkowa sesja, gdy złoty lekko zyskał na wartości do euro, okazała się tylko krótką przerwą w trwającym od ponad dwóch tygodni trendzie spadkowym. W poniedziałek, po lekkim wzmocnieniu na starcie, inwestorzy znowu przystąpili do zamieniania naszego pieniądza na euro, franka szwajcarskiego i amerykańskiego dolara. Ograniczali w ten sposób ryzyko związane z publikowanymi we wtorek przez GUS wstępnymi danymi o PKB?naszego kraju za 2012 r. Niedawno prezentowane raporty o spadającej sprzedaży detalicznej i malejącej produkcji nakazują bowiem dużą ostrożność.

W szczytowym momencie wyprzedaży, ok. godz. 16, wspólna waluta kosztowała już prawie 4,21 zł (najwyższy poziom od prawie pięciu miesięcy). Frank był wówczas kwotowany w połowie przedziału 3,37–3,38 zł, a dolar na 3,13 zł. Dopiero przed wieczorem złoty zaczął powoli odrabiać straty. Kurs euro spadł poniżej 4,2 zł ale i tak był o 0,6 proc. wyższy niż w piątek. Tyle samo, do przeszło 3,36 proc., drożał frank. Również dolar zyskał 0,6 proc. do niespełna 3,12 zł.

Na rynku długu inwestorzy pozbywali się obligacji dziesięcioletnich, których rentowność wzrosła do 3,95 proc.  Oprocentowanie pięciolatek wciąż wynosiło 3,4 proc., a dwulatek spadło do 3,13 proc.