Jak inwestować w funduszew

Najprościej jest „kupić i trzymać”, jednak wyższe zyski daje bardziej aktywne lokowanie oszczędności.

Publikacja: 13.11.2013 12:19

Jak inwestować w funduszew

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak Michał Walczak

Tydzień temu w cyklu „Rzeczpospolita dla ciułaczy" pisaliśmy o tym, na jakie fundusze inwestycyjne warto teraz postawić. Dzisiaj wyjaśnimy, jak to robić.

Są trzy podstawowe strategie lokowania oszczędności w fundusze inwestycyjne. Aktywna – polegająca na samodzielnym, stosunkowo częstym przerzucaniu oszczędności pomiędzy różnymi rodzajami portfeli. Na przeciwległym biegunie jest strategia pasywna, zwana inaczej „kup i trzymaj" (a przez ekspertów ironicznie – „kup i zapomnij"). I trzecia – „systematycznych wpłat", polegająca na regularnym wpłacaniu nawet niewielkich kwot w raz wybrane fundusze.

W praktyce klienci TFI rzadko stosują tylko jedną ze wspomnianych strategii. Podczas inwestycji tworzą kombinację trzech sposobów inwestowania, często łącząc wszystkie negatywne aspekty każdej ze strategii, rzadziej – wszystkie korzyści (np. długoterminowego inwestowania, połączonego z systematycznym odkładaniem pieniędzy i zmianą funduszy, kiedy przychodzi na to czas).

Dla opanowanych

Strategia pozwalająca na osiągnięciu potencjalnie najwyższych stóp zwrotu polega na aktywnym przerzucaniu oszczędności pomiędzy funduszami inwestującymi w różne klasy aktywów (akcji, obligacji itd).

„Aktywnego" inwestowania w tym przypadku nie należy utożsamiać z „timingiem" stosowanym przy grze na „foreksie". W rzeczywistości od momentu złożenia dyspozycji inwestycji w fundusz do momentu, aż nasze oszczędności rzeczywiście zaczną pracować, mija nawet kilka dni. Łapanie krótkoterminowych trendów w przypadku funduszy mija się więc z celem.

– Gdy patrzymy na historyczne wykresy wyceny funduszy, aktywne inwestowanie wydaje się proste. Wystarczy „na górce" wyjść z funduszy akcji i przerzucić pieniądze do funduszu pieniężnego i przeczekać bessę. A potem powrócić, gdy akcje osiągną dołek. Rzeczywistość jest jednak bardziej brutalna. Zwróćmy uwagę, że nawet zawodowcy (zarządzający funduszami aktywnej alokacji) mają problem z „wyczuciem" rynku. Dlatego nie stawiajmy sobie poprzeczki za wysoko. Wybierzmy strategię, która ochroni nasze aktywa. Uciekajmy z rynku, gdy spadki przekroczą założony poziom. Czasami będzie to wywoływać frustrację (w czasie trendu bocznego lub gdy zdarzy nam się wyjść na dołku), ale wystarczy, że kilka razy uchroni nas przed stratami rzędu 60–70 proc., żeby aktywne podejście się opłaciło – radzi Michał Wojciechowski, zastępca dyrektora DM BOŚ. – Wyobraźmy sobie, że kupiliśmy fundusz akcji małych i średnich spółek za 10 tys. zł w grudniu 2006 roku. Po pół roku był wart 15 tys zł, a po roku było to znów 10 tys zł. Po 2 latach było to 4 tys zł. Po 7 latach mamy znów ok. 10 tys zł. Jeśli zastosowalibyśmy najprostszą strategię konwersji na fundusz pieniężny – gdy cena jednostki uczestnictwa naszego funduszu spada poniżej średniej ceny jednostki uczestnictwa dla funduszy małych i średnich spółek – po 7 latach mielibyśmy 35 tys zł, a maksymalna strata nie przekroczyłaby 20 proc. Po drodze zdarzyłyby się oczywiście sytuacje, gdy notowania funduszy akcji by rosły, a my nadal posiadalibyśmy jednostki funduszu pieniężnego. Nasze aktywa,w długim terminie i tak rosłyby dużo szybciej niż przy strategii „kup i trzymaj" – dodaje Tomasz Symonowicz z BossaFund.pl

Dla zamożnych

Mniej nerwów i mniej czasu wymaga najprostsza ze strategii – „kup i trzymaj", polegająca na zainwestowaniu całości oszczędności przeznaczonych na fundusze w wybrany portfel i „zamrożenie" kapitału na... no właśnie, na ile? Tu pojawiają się schody. Generalnie, żeby zarobić na tej strategii, musimy się pogodzić z tym, że zanim zarobimy, upłynie dużo czasu.

– Jest to strategia bezstresowa, inwestor nie musi denerwować się wahaniami rynkowymi, bo przed nim wiele lat oszczędzania – podaje Marcin Różowski, analityk Analiz Online. – Wydłużanie perspektywy inwestycyjnej znacznie ogranicza ryzyko zakończenia inwestycji ze stratą – dodaje.

Jak odległa jest to perspektywa? – Nawet kilkudziesięcioletnia, a tylko promil inwestorów operuje w takim horyzoncie – przyznaje Różowski. – Zły moment wejścia może zmusić do odrabiania strat przez wiele lat.

A wejście „na górce", czyli na szczycie hossy, chwilę przed rozpoczęciem giełdowych spadków jest dość powszechnym błędem. Od tego już tylko krok do zrezygnowania z inwestycji w ogóle. – Niewielu inwestorów jest na tyle wytrzymałych psychicznie, żeby wytrwać przy wybranej strategii mimo dużej starty. Mniej odporni mogą porzucić strategię w najgorszym momencie – przekonuje Różowski.

Dla ciułaczy

Osoby mające problem z odłożeniem jakichkolwiek pieniędzy mogą się zdecydować na strategię systematycznych wpłat – inwestowania co pewien czas nawet drobnych kwot w fundusze. To sposób dla tych, którzy dopiero odkładają kapitał lub zbierają na określony cel, a trudno im się zmotywować do tego, aby co miesiąc nie wydawać całego dochodu.

– Za tę samą kwotę przy spadkach kupuje się więcej tańszych jednostek uczestnictwa funduszy, podczas wzrostów mniej droższych jednostek – to logicznie i psychologicznie bardzo uzasadnione podejście – mówi Wojciechowski. Takie „uśrednianie" ceny nabycia jednostek uczestnictwa funduszy – oprócz wspomnianych korzyści – ma też jedną podstawową wadę. Stopa zwrotu z inwestycji zgodnie z tym podejściem, też jest „uśredniona".

Niezależnie od tego, jak postanowimy inwestować, musimy pamiętać o uniwersalnych zasadach obowiązujących zawsze, niezależnie od strategii. Jedną z podstawowych jest „niewkładanie wszystkich jaj do jednego koszyka", czyli dywersyfikacja.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

j.morbiato@rp.pl

Robert Szwajka, dyrektor sprzedaży Investors TFI

Strategią, która potencjalnie może przynieść największe zyski, jest aktywne przenoszenie środków między funduszami tak, by w okresach lepszej koniunktury więcej inwestować w fundusze akcji, a w czasie jej pogorszenia – w strategie obligacji lub gotówkowe i pieniężne. Aktywne inwestowanie oznacza oczywiście konieczność systematycznego śledzenia rynku i pogodzenie się z ryzykiem niedopasowania portfela do aktualnej koniunktury. Aby tego ryzyka uniknąć, można korzystać z publikowanych przez analityków niektórych TFI systematycznych komentarzy, oceniających perspektywy gospodarcze oraz potencjał poszczególnych segmentów rynku finansowego. Inwestorzy, którzy nie chcą stale analizować rynku i aktywnie przenosić oszczędności pomiędzy funduszami o różnej polityce inwestycyjnej, mogą zdecydować się na strategię uśredniania ceny nabycia. Zakłada ona systematyczną, np. comiesięczną, wpłatę z góry określonej sumy do wybranych przez siebie funduszy. Przy założeniu długoterminowego wzrostu gospodarczego, a co za tymi idzie kursów akcji, zyski osiągnięte dzięki inwestycji „w dołku" powinny być wyższe niż ewentualne straty z zakupu jednostek w szczycie koniunktury. Oczywiście, warto zdywersyfikować inwestycje i strategię tę stosować dla portfela składającego się z kilku funduszy o różnych profilach ryzyka. Warto przy tym pamiętać, że uśrednianie ceny nabycia najlepiej sprawdza się przy długim, nawet ponaddziesięcioletnim horyzoncie inwestycyjnym.

Nie łapmy krótkoterminowych trendów

Zgodnie z ustawą o funduszach inwestycyjnych od momentu wpłaty pieniędzy na konto funduszu do momentu otwarcia rejestru inwestycyjnego może upłynąć maksymalnie siedem dni. Przeważnie trwa to krócej – siedem dni to termin maksymalny – niemniej jednak widać, że fundusze inwestycyjne nie są najlepszym rozwiązaniem dla osób chcących łapać kilkudniowe trendy. Podobnie jest przy składaniu dyspozycji umorzenia jednostek uczestnictwa (wycofania pieniędzy z funduszu) – fundusz umarza nasze jednostki zgodnie z wyceną z dnia następnego, po dniu złożenia dyspozycji. Jednak od chwili, gdy złożymy zlecenie, do momentu aż pieniądze trafią na nasze konto, może upłynąć kilka dni. Dlatego myśląc o „aktywnym" inwestowaniu w kontekście funduszy, powinniśmy brać pod uwagę terminy kilkutygodniowe, miesięczne lub kwartalne. Inną istotną „niespodzianką", na którą możemy się natknąć, lokując pieniądze w funduszu inwestycyjnym, jest opłata dystrybucyjna. To danina, którą płacimy za samo nabycie jednostek uczestnika. W przypadku niektórych funduszy wynosi nawet 4–5 proc. wartości inwestycji. To oznacza, że gdy już nasze pieniądze rzeczywiście trafią do funduszu, może to być mniej, niż wpłaciliśmy (np. zamiast 1 tys. zł mamy 955 zł), musi więc upłynąć trochę czasu (fundusz musi zarobić), zanim w portfelu zacznie pracować ta kwota, którą rzeczywiście zainwestowaliśmy. Sposobem na uniknięcie opłat dystrybucyjnych może być nabycie jednostek bezpośrednio w TFI, np. przez stronę internetową lub w jednym z internetowych „supermarketów" funduszy.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy