Pan Grzegorz, nauczyciel z Łodzi, kilka tygodni temu dowiedział się, że ma olbrzymi kredyt, choć go wcale nie zaciągał. Ktoś wykorzystał jego dane i w nieistniejącym już Meritum Banku (przejęty przez Alior Bank) w ubiegłym roku wziął 200 tys. zł kredytu (w sprawę zaangażowany był pośrednik kredytowy). Oszust wykorzystał dowód osobisty na cudze nazwisko. Prawdopodobnie miał podrobione zaświadczenie o zarobkach, z którego wynikało, że jako ekspert od spedycji zarabia blisko 6 tys. zł miesięcznie. Bank przelał gotówkę na rachunek w innej instytucji. Zobowiązanie nie było spłacane, więc zadłużenie urosło do 341 tys. zł. O tym, że jest zadłużony po uszy, nauczyciel dowiedział się przez przypadek. Jego żona chciała przedłużyć kredyt odnawialny w koncie, ale bank jej odmówił. Po sprawdzeniu w BIK okazało się, że mąż kobiety ma tak wysoki kredyt, którego zresztą nie spłaca. Mężczyzna powiadomił policję o oszustwie. W banku stwierdzono, że złodziej podał nieistniejący adres w Koluszkach. Po drobiazgowym badaniu pan Grzegorz wykrył, że w ubiegłym roku ktoś sześciokrotnie w ciągu tygodnia próbował wziąć kredyt na jego nazwisko. Dwa razy się udało. Raz w Meritum, raz w Wonga.com.
Alior Bank o przyczynach udzielenia tak wysokiego kredytu bez zabezpieczeń nie chce mówić ze względu na tajemnicę bankową. – Zgodnie z procedurami w każdym przypadku podejrzenia wyłudzenia tożsamości podejmujemy działania – zapewnia Julian Krzyżanowski, rzecznik Alior Banku.
Co dokładnie bank robi? Zawiadamia prokuraturę i przekazuje jej wszelkie informacje dotyczące kwestionowanej umowy kredytowej oraz ściśle współpracuje z organami ścigania w celu jak najszybszego wyjaśnienia sprawy. Poza tym po złożeniu reklamacji przez klienta wstrzymuje windykację, a po wydaniu stosownego orzeczenia przez organy ścigania nie dochodzi spłaty kredytu. Składa też wniosek do Biura Informacji Kredytowej (BIK) o korektę danych dotyczących zadłużenia do czasu wyjaśnienia sprawy przez organy ścigania.
– W przypadku podejrzenia, że doszło do wyłudzenia tożsamości, nasz klient nie ponosi żadnych konsekwencji finansowych – zapewnia Julian Krzyżanowski. Tak stało się w przypadku pana Grzegorza. Bank zrezygnował z dochodzenia spłaty kredytu od nauczyciela i wykreślił jego nazwisko z rejestru dłużników.
Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury mówi, że trwa śledztwo w sprawie oszustwa. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Dopiero niedawno prokuratura dostała dokumentację z banku.