Najprostszy sposób, by zarabiać na wahaniach kursów, to otwarcie zwykłej lokaty walutowej w banku lub zakup jednostek funduszu inwestującego w zagraniczne papiery wartościowe. Można także kupić walutę w kantorze i przetrzymać ją do czasu zwyżki notowań. Wszystkie te rozwiązania są dostępne tylko dla kilku najpopularniejszych walut, przede wszystkim euro i dolara, w drugiej kolejności funta i franka szwajcarskiego. Takie operacje mają sens tylko wtedy, gdy spodziewamy się zdecydowanego wzrostu wartości wybranej waluty wobec złotego.
Rozwiązaniem dla każdego, jednak dostępnym tylko czasowo, w okresach subskrypcji, są produkty strukturyzowane. Pozwalają one zarabiać na zmianach kursów, a jednocześnie ograniczają ponoszone przez inwestora ryzyko. Zyskiwać można na każdym scenariuszu (umocnieniu dowolnej waluty z pary, a nawet gdy kursy są stabilne), o ile został wcześniej przewidziany przez twórców produktu.
Opcją dla bardziej wtajemniczonych i niebojących się ryzyka jest bezpośrednie inwestowanie na transakcyjnych platformach walutowych. Tu również można obstawiać każdy kierunek zmian kursu. Jednak jest to głównie metoda pozwalająca wykorzystywać krótkoterminowe trendy z zastosowaniem dźwigni finansowej. Do prowadzenia umiarkowanie ryzykownych inwestycji obliczonych na wiele miesięcy raczej się nie nadaje.
[srodtytul]Złoty będzie się umacniać[/srodtytul]
Najprostsze rozwiązania, takie jak lokata walutowa w banku lub fundusz walutowy, w 2010 r. raczej nie przyniosą wysokich zysków. Zdecydowana większość ekonomistów przewiduje umacnianie się złotego. Wyjątek stanowi prognoza Narodowego Banku Polskiego. Bank centralny zakłada, że wraz z pogorszeniem salda obrotów bieżących i wzrostem ryzyka fiskalnego, związanego z wysokim deficytem budżetowym i wzrostem długu publicznego, będzie postępowała deprecjacja złotego, czyli spadek jego wartości. Ostatecznie pod koniec 2010 r. cena euro ma wynosić około 4,5 zł.