Zarobi, kto pogłówkuje

W tym roku nie warto zakładać lokat walutowych ani inwestować w fundusze kupujące papiery wartościowe rozliczane w euro lub dolarach. Zysk powinny za to przynieść produkty strukturyzowane, w których obstawianym scenariuszem jest umacnianie się złotego. Atrakcyjne mogą się też okazać waluty egzotyczne

Publikacja: 07.01.2010 00:45

Dolar amerykański osłabił się w stosunku do złotówki w ciągu minionego roku o blisko 5 procent

Dolar amerykański osłabił się w stosunku do złotówki w ciągu minionego roku o blisko 5 procent

Foto: Flickr

Najprostszy sposób, by zarabiać na wahaniach kursów, to otwarcie zwykłej lokaty walutowej w banku lub zakup jednostek funduszu inwestującego w zagraniczne papiery wartościowe. Można także kupić walutę w kantorze i przetrzymać ją do czasu zwyżki notowań. Wszystkie te rozwiązania są dostępne tylko dla kilku najpopularniejszych walut, przede wszystkim euro i dolara, w drugiej kolejności funta i franka szwajcarskiego. Takie operacje mają sens tylko wtedy, gdy spodziewamy się zdecydowanego wzrostu wartości wybranej waluty wobec złotego.

Rozwiązaniem dla każdego, jednak dostępnym tylko czasowo, w okresach subskrypcji, są produkty strukturyzowane. Pozwalają one zarabiać na zmianach kursów, a jednocześnie ograniczają ponoszone przez inwestora ryzyko. Zyskiwać można na każdym scenariuszu (umocnieniu dowolnej waluty z pary, a nawet gdy kursy są stabilne), o ile został wcześniej przewidziany przez twórców produktu.

Opcją dla bardziej wtajemniczonych i niebojących się ryzyka jest bezpośrednie inwestowanie na transakcyjnych platformach walutowych. Tu również można obstawiać każdy kierunek zmian kursu. Jednak jest to głównie metoda pozwalająca wykorzystywać krótkoterminowe trendy z zastosowaniem dźwigni finansowej. Do prowadzenia umiarkowanie ryzykownych inwestycji obliczonych na wiele miesięcy raczej się nie nadaje.

[srodtytul]Złoty będzie się umacniać[/srodtytul]

Najprostsze rozwiązania, takie jak lokata walutowa w banku lub fundusz walutowy, w 2010 r. raczej nie przyniosą wysokich zysków. Zdecydowana większość ekonomistów przewiduje umacnianie się złotego. Wyjątek stanowi prognoza Narodowego Banku Polskiego. Bank centralny zakłada, że wraz z pogorszeniem salda obrotów bieżących i wzrostem ryzyka fiskalnego, związanego z wysokim deficytem budżetowym i wzrostem długu publicznego, będzie postępowała deprecjacja złotego, czyli spadek jego wartości. Ostatecznie pod koniec 2010 r. cena euro ma wynosić około 4,5 zł.

Odmiennego zdania są przedstawiciele instytucji komercyjnych. Przeważają opinie, że w 2010 r. złoty będzie się umacniał. Przewidywania co do skali tego wzrostu są zróżnicowane. Najwięksi optymiści mówią o kursie na poziomie 3,5 zł za euro pod koniec grudnia. Z bardziej umiarkowanych prognoz wynika, że będzie to około 4 zł za euro. Część analityków podkreśla, że wzrost nie musi być stabilny. W ciągu roku mogą wystąpić okresy przejściowego osłabiania się polskiej waluty.

Złoty powinien się także umacniać w stosunku do innych podstawowych walut. Na przykład Citi Handlowy przewiduje, że pod koniec grudnia za dolara będziemy płacić 2,38 zł (średni kurs NBP z 5 stycznia to 2,83 zł), za franka 2,52 zł (obecnie 2,75 zł), natomiast za funta brytyjskiego 3,77 zł (obecnie 4,54 zł). Jeśli te prognozy się sprawdzą, zyskowne mogą się okazać produkty strukturyzowane, zakładające umocnienie złotego wobec tych walut.

[srodtytul]Kurs jena może spadać[/srodtytul]

Szukając ciekawych okazji inwestycyjnych warto przyjrzeć się mniej oczywistym parom. Maciej Bitner ze specjalizującej się w produktach strukturyzowanych firmy Wealth Solutions ocenia, że w 2010 r. bardzo prawdopodobnym scenariuszem jest umocnienie złotego wobec jena japońskiego. I to nawet o kilkanaście procent w ciągu roku. Sięgnięcie po tę parę walut pozwala uniezależnić się od tego, co będzie działo się z kursami pary euro-dolar, co do której prognozy analityków są rozbieżne.

Argumenty Macieja Bitnera przemawiające za umocnieniem złotego są bardzo podobne do tych przedstawianych przez innych ekspertów. Wpływ na ten proces będzie miał napływ funduszy unijnych i kapitału portfelowego, którego zaangażowanie w Polsce jest obecnie mniejsze, niż wynika to z wagi naszego rynku.

Maciej Bitner spodziewa się też korzystnego splotu wydarzeń makroekonomicznych. Jego zdaniem rządowa prognoza wzrostu gospodarczego zostanie przekroczona. Deficyt nie będzie wyższy od przyjętych założeń. Zaś inflacja już wiosną powróci do wyznaczonego celu inflacyjnego. Wszystko to przywróci zaufanie inwestorów do polskiej waluty.

Za osłabieniem jena przemawia z kolei nie najlepsza kondycja japońskiej gospodarki oraz fakt, że stopy procentowe w tym kraju prawdopodobnie długo będą utrzymywane na niższym poziomie niż w strefie euro i USA. Gdy stopy procentowe dla euro i dolara pójdą w górę, inwestorzy wrócą do realizowania strategii carry trade na japońskiej walucie. To oznacza, że będą zaciągali kredyty w jenach, a następnie sprzedawali je na rynku, wywierając w ten sposób presję na osłabienie waluty japońskiej. Dodatkowo kurs jena wobec dolara jest obecnie rekordowo wysoki, a presja na dewaluację azjatyckiej waluty coraz silniejsza. To wszystko, zdaniem Macieja Bitnera, pozwala liczyć na znaczny wzrost wartości kursu złotego wobec jena w najbliższych miesiącach.

Umocnienia dolara względem jena spodziewa się też Ernest Pytlarczyk, główny analityk BRE Banku. Oczekuje on także, że dolar będzie się osłabiał wobec koszyka walut rynków wschodzących (emerging markets) oraz że złoty zyska w stosunku do innych walut naszego regionu, głównie czeskiej korony.

[srodtytul]Na odległych rynkach[/srodtytul]

Deutsche Bank prognozuje na 2010 rok kilka silnych trendów dotyczących mniej popularnych par walut. Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista tego banku, przewiduje, że rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych przez amerykański Fed powinno negatywnie wpłynąć na dolara australijskiego. Waluta ta powinna się osłabiać, zwłaszcza wobec euro, w drugiej połowie 2010 r.

Ożywienie gospodarcze na świecie powinno z kolei wzmacniać waluty azjatyckie. Arkadiusz Krześniak spodziewa się wzrostu wartości koreańskiego wona i dolara tajwańskiego. Zaostrzenie polityki pieniężnej w Chinach, spodziewane w 2010 r., powinno również umocnić yuana wobec dolara amerykańskiego. Zyskiwać powinna też waluta brazylijska. Spodziewany w tym roku wzrost cen surowców, wysokie stopy procentowe i silny wzrost gospodarczy napędzany popytem krajowym powinny umacniać reala wobec dolara.

[srodtytul]Jakie produkty strukturyzowane[/srodtytul]

Choć wiadomo, jakie scenariusze na rynku walutowym obstawiają bankowi ekonomiści, trudno przewidzieć, które z nich zostaną wykorzystane przy konstruowaniu produktów strukturyzowanych. Szczegółowych planów emisji nikt nie ujawnia z wyprzedzeniem. Wiele będzie zależało od zmieniającej się sytuacji na rynku walutowym.

– Za każdym razem dostosowujemy produkt do bieżącej sytuacji na rynku – wyjaśnia Jarosław Skalmierski, kierownik Zespołu Rozwoju Produktów Inwestycyjnych w Raiffeisen Banku.

W tej sytuacji można jedynie pokusić się o ogólne prognozy. Wiele wskazuje na to, że na rynek będą wprowadzane przede wszystkim produkty ze stuprocentową gwarancją kapitału. W zgodnej ocenie bankowców właśnie o takie klienci pytają najczęściej.

Coraz częściej obok struktur trwających przez kilka lat będą pojawiać się i krótsze. Deutsche Bank zapowiada, że będzie poszukiwał produktów o rocznym okresie inwestycji, skonstruowanych tak, by przynosiły zyski nie tylko podczas wzrostu.

O jeszcze bardziej niecierpliwych inwestorach chce pamiętać Raiffeisen Bank. W tym roku w jego ofercie znajdą się produkty wygasające zaledwie po kilku miesiącach. Podstawowa para walut, z którą mają być powiązane, to euro i złoty. Obstawiany scenariusz zakłada stopniowe umacnianie się polskiej waluty.

Bank zapowiada też, że będzie uważnie przyglądał się notowaniom dolara. Zdaniem Marcina Grotka, analityka tej instytucji, 2010 r. może dostarczyć ciekawych okazji inwestycyjnych opartych na scenariuszu zakładającym umocnienie tej waluty nie tylko w stosunku do euro.

Sięgając po produkt strukturyzowany trzeba pamiętać, że samo obstawienie prawidłowego scenariusza nie gwarantuje osiągnięcia satysfakcjonującego zysku. W konstrukcję takiej lokaty lub ubezpieczenia mogą być wpisane dodatkowe warunki, ograniczające stopę zwrotu. Może się np. okazać, że udział inwestora w zmianie kursu wskazanej waluty lub koszyka walut wynosi tylko 60 proc. Można też zbudować produkt w taki sposób, że podstawą do obliczeń nie będzie wyłącznie końcowy kurs, ale średnia arytmetyczna z odczytów wykonanych pod koniec każdego kwartału trwania lokaty. Dlatego przed wpłaceniem pieniędzy trzeba bardzo uważnie przyjrzeć się zasadom obliczania stopy zwrotu.

[ramka][srodtytul]Jak to było w ubiegłym roku[/srodtytul]

- Rok 2009 nie był dobrym okresem dla oszczędzających w walutach. Inwestycje w te najpopularniejsze przyniosły straty.

- Frank szwajcarski osłabił się wobec złotego o 1,4 proc., euro o 1,5 proc., zaś dolar amerykański o 4,7 proc. Wyjątkiem jest brytyjski funt, który w ubiegłym roku wzmocnił się o 5,6 proc. To jednak wciąż wyraźnie mniej, niż można było zarobić zakładając znacznie przecież bezpieczniejszą roczną lokatę bankową.

- Pełny kalendarzowy 2009 r. nie jest najlepszym okresem do analizowania ruchów na rynku walutowym, bo wyraźnie dzieli się na dwie części. Pierwsze miesiące 2009 r. to kontynuacja spadku wartości polskiej waluty; tendencja ta rozpoczęła się jeszcze w 2008 r. Kolejne miesiące były już okresem stopniowego odrabiania strat.

- Słabe zachowanie euro czy dolara nie oznacza jeszcze, że na walutach nie dało się w ogóle zarobić. Teoretycznie było to możliwe, ale jeśli wybraliśmy waluty nieco mniej oczywiste. Porównaliśmy średnie kursy 34 walut, zebranych w tabeli kursowej A NBP. Z porównania wynika, że w ciągu roku najwięcej, bo aż 27,9 proc., zyskał wobec złotego brazylijski real. Kolejne miejsca na tej liście zajęły: dolar australijski (23,2 proc.) i południowoafrykański rand (22,1 proc.). Zysk w wysokości 10 – 20 proc. można było osiągnąć, inwestując na początku stycznia w kanadyjskie lub nowozelandzkie dolary, indyjskie rupie i najmniej egzotyczne w tym zestawieniu norweskie korony.

- W praktyce jednak większość tych walut jest trudno dostępna. Poza tym zysk został wyliczony na podstawie średnich kursów NBP, natomiast faktyczną rentowność takiej inwestycji trzeba by oszacować na podstawie kursów kupna i sprzedaży tych walut.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia: Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers[/srodtytul]

Wzrost notowań złota, jaki obserwowaliśmy pod koniec zeszłego roku, miał charakter czysto spekulacyjny. Obecnie nie ma podstaw do fundamentalnego wzrostu cen tego kruszcu między innymi dlatego, że zapotrzebowanie ze strony rynku jubilerskiego systematycznie spada.Trudno powiedzieć, czy inwestorzy pokuszą się o wywołanie kolejnej fali zwyżek. Może do tego dojść tylko wtedy, gdy dolar będzie się osłabiał.Inaczej sytuacja wygląda na rynku surowców.

W 2010 r. ceny metali przemysłowych i ropy mogą rosnąć w tempie dwucyfrowym, zwłaszcza jeśli koniunktura gospodarcza wyraźnie się poprawi.

Kurs ropy może osiągnąć poziom 100 dolarów za baryłkę. Nieco inaczej jest z miedzią, której cena bardzo silnie wzrosła w 2009 r. Teraz wzrost notowań nie będzie już tak duży.

—w. i.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia: Artur Bobołowicz, zarządzający w Copernicus Capital TFI[/srodtytul]

Pierwsze miesiące nowego roku mogą być dobrym czasem do lokowania środków w akcje. Trzeba jednak przygotować się na prawdopodobnie sporą zmienność na giełdach. Tym bardziej że możemy się spodziewać korekt spadkowych, i to większych niż te, jakie obserwowaliśmy w 2009 roku.

W 2010 roku zaobserwujemy również wzmożoną podaż akcji debiutujących spółek. Będzie wymagało to zaangażowania dużego kapitału. Do wejścia na warszawski parkiet przygotowują się takie firmy, jak PZU czy Tauron. W przypadku PGE ma się zwiększyć liczba akcji znajdujących się w wolnym obrocie.

Jeżeli chodzi o rynki światowe (USA, Europa Zachodnia), zauważymy stopniowe wycofywanie się poszczególnych krajów z programów pomocowych, co może negatywnie wpłynąć na ich gospodarki. W 2010 roku może też dojść do podwyżek stóp procentowych zarówno na świecie, jak i w Polsce (prawdopodobnie w trzecim i czwartym kwartale). Może się z tym wiązać spore zagrożenie dla koniunktury giełdowej.

—w. i.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/228569.html]Więcej o walutach[/link][/b]

Najprostszy sposób, by zarabiać na wahaniach kursów, to otwarcie zwykłej lokaty walutowej w banku lub zakup jednostek funduszu inwestującego w zagraniczne papiery wartościowe. Można także kupić walutę w kantorze i przetrzymać ją do czasu zwyżki notowań. Wszystkie te rozwiązania są dostępne tylko dla kilku najpopularniejszych walut, przede wszystkim euro i dolara, w drugiej kolejności funta i franka szwajcarskiego. Takie operacje mają sens tylko wtedy, gdy spodziewamy się zdecydowanego wzrostu wartości wybranej waluty wobec złotego.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy