W porównaniu z piątkową „godziną czarów” (huśtawką notowań związaną najprawdopodobniej z wygasaniem marcowej serii instrumentów pochodnych), dzisiejsza sesja na warszawskiej giełdzie była mało ekscytująca. Obroty akcjami nieco powyżej 1 mld zł wypadły blado na tle piątkowego rekordu (4,4 mld zł). Rozpiętość wahań indeksu WIG20 (różnica między najwyższym i najniższym poziomem w ciągu dnia) wyniosła 1,6 proc., podczas gdy w piątek przekroczyła 3 proc.
Powrót do „szarej rzeczywistości” po piątkowych ekscesach można jednak w pewnym sensie odczytywać o tyle pozytywnie, że nie doszło do silnej przeceny akcji. Sytuacja jest o tyle krytyczna, że WIG20 znajduje się w okolicy styczniowego szczytu (w o wiele bardziej komfortowej sytuacji jest kojarzony z małymi spółkami sWIG80, który maksimum sforsował już dwa tygodnie temu).
Wśród największych spółek uwagę przykuwały notowania PGE. Rozczarowali się ci inwestorzy, którzy oczekiwali zwyżki notowań po wejściu firmy do WIG20 (w miejsce Agory) – kurs spadł o 2,1 proc. (w piątek zyskał 0,9 proc.).
Z większym odzewem na rynku nie spotkały się najnowsze dane makro z naszej gospodarki, m.in. potwierdzające brak presji inflacyjnej (co oddala w czasie groźbę podwyżki stóp procentowych).