Kupując sześć miesięcy temu akcje polskich spółek, trafiliśmy na sam koniec dobrej koniunktury. Dziś wiemy, że WIG był wtedy tuż przed szczytem. W lipcu, a potem w listopadzie doszło do załamania na giełdzie. Trudno się zatem dziwić, że na 276 badanych spółek w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wzrosły kursy tylko 36. Najgorzej jest z małymi i średnimi firmami, które przez pierwsze półrocze były motorem napędowym giełdy. Od końca maja do końca listopada wartość mWIG40 grupującego te spółki spadła o jedną trzecią. WIG20 zmalał jedynie o 1,8 proc. Obecnie sytuacja na giełdzie jest tak niepewna, że przynajmniej do końca roku lepiej wstrzymać się z większymi transakcjami.
W takich warunkach nie sposób było zarobić na funduszach inwestycyjnych. Akcyjne straciły średnio 17 proc. Nieco lepiej wypadły zrównoważone (minus 9 proc.) oraz stabilnego wzrostu (minus 5,7 proc.), bo mają mniej akcji w portfelu.
W okresach dekoniunktury rola funduszy polega na minimalizowaniu strat. Najlepiej z zadania tego wywiązały się (jednocyfrowy spadek wartości jednostek) fundusze akcyjne zarządzane przez TFI: Opera, ING, Noble, KBC i BZ WBK – fundusze Lukas i Arka.
Na tym tle za dobre należy uznać wyniki funduszy zagranicznych Pioneera: Akcji Rynków Wschodzących oraz Dochodu i Wzrostu Rynku Chińskiego. Lokują one środki poprzez globalne fundusze z grupy Pioneer Funds. Oba fundusze mają zaledwie sześciomiesięczną historię.
Dla posiadaczy obligacji skarbowych ostatnie sześć miesięcy również nie było szczególnie udane. W oczekiwaniu na podwyżki stóp procentowych ceny papierów o stałym oprocentowaniu spadały (w niektórych przypadkach o ponad 4 proc.) i nawet wypłacane odsetki nie zdołały uchronić inwestorów przed stratami. Gdy stopy procentowe rosną, lepiej wybierać papiery o zmiennym oprocentowaniu; wyniki inwestycji z ostatniego półrocza wyraźnie to potwierdzają.