– Jesteśmy spółką Skarbu Państwa, więc właściciel ma prawo wglądu do porozumienia, nim je podpiszemy – tłumaczyła Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.
Zgodnie z założeniami porozumienia 2,4-tys. załoga Budryka dostałaby wyższą dniówkę za okres październik – grudzień 2007 r. (byłaby wyższa o 7 zł), a w 2008 r. pensje na poziomie kopalni Krupiński (najsłabiej zarabiająca kopalnia JSW). Strajkujący te warunki zaakceptowali. W sobotę postanowili też o wstrzymaniu okupacji pod ziemią – trzej ostatni górnicy wyjechali na powierzchnię.
– Jeśli ministerstwo poprze projekt porozumienia i zostaniemy zaproszeni na rozmowy, podpiszemy dokument – zapowiada Łabądź. Zwłaszcza że projekt porozumienia poparły także wszystkie, nawet niestrajkujące związki zawodowe JSW.
Podczas 28 dni strajku kopalnia w Ornontowicach z powodu zaprzestania wydobycia węgla utraciła już ok. 42,5 mln zł przychodów (dla porównania – tyle w dobę straciła podczas strajku 17 grudnia Kompania Węglowa, gdy stanęło jej 16 kopalń). Cały 2007 r. Budryk zamknie więc z mniejszym o 5 mln zł zyskiem netto (prognozy mówiły o 26,5 mln zł).
Tymczasem Wyższy Urząd Górniczy uznał, że w Budryku istnieje duże zagrożenie pożarowe. Nakazał natychmiastowe wznowienie wydobycia, jednak dyrektor kopalni zawiadomił WUG, że z powodu strajku jest to niemożliwe. WUG zwrócił się więc do wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka o podjęcie działań.
– Jeśli wydobycie nie ruszy natychmiast, to jedna ze ścian z powodu nagromadzenia tzw. gazów zrobowych może się zapalić – mówi Edyta Tomaszewska, rzeczniczka WUG. – W takiej sytuacji konieczna będzie akcja ratownicza w celu jej odizolowania – tłumaczy. Jeśliby do tego doszło, ściana zostałaby zniszczona i musiałaby zostać wyłączona z wydobycia, co oznaczałoby uszczuplenie o kilkadziesiąt milionów złotych wartości kopalni Budryk, którą teraz szacuje się na ok. 400 mln zł.