Niższe podatki to recepta prezydenta George’a W. Busha na ratowanie gospodarki USA. Pomysł jednak się nie spodobał. Najlepszym tego dowodem zachowanie amerykańskich giełd, które po pełnym optymizmu poranku zaczęły spadać.
Ostateczny kształt pakietu zostanie przygotowany wspólnie przed rząd i Kongres, ale wiadomo, że znajdą się tam ulgi podatkowe dla najbiedniejszych podatników: po 800 dol. dla osób samotnych i 1600 dol. dla małżeństw. Podobne rozwiązanie zastosowano w 2001 roku.
Cały program wsparcia dla gospodarki ma kosztować budżet 145 mld dol., czyli ok. 1 proc. PKB. Wcześniej prezes Zarządu Rezerwy Federalnej Ben Bernanke powiedział, że wszystko, co kosztowałoby w granicach 50 – 150 mld dol., jest do przyjęcia.
Prezydent nie zdecydował się natomiast zaproponować przedłużenia ulg dla najbogatszych. Demokraci są im przeciwni, tymczasem rządowi zależy na jak najszybszym wprowadzeniu pakietu, aby nie stał się on kartą przetargową w zbliżających się wyborach prezydenckich. Z kolei przedstawiciele partii opozycyjnej obiecali, że zgodzą się na szybkie wprowadzenie pakietu, nawet bez dyskusji nad środkami na jego finansowanie.
Zapowiedzi Busha rozczarowały natomiast rynek. Analitycy bankowi już teraz ostrzegają, że ożywienie, jakie przyniesie pakiet Busha, może być bardzo krótkotrwałe. – Oczekiwano czegoś, co miałoby długofalowy wpływ na gospodarkę – tłumaczył Owen Fitzpatrick z nowojorskiego Deutsche Bank Private Wealth Management. Jego opinie podzielają giełdowi inwestorzy, którzy po wysłuchaniu słów prezydenta zaczęli sprzedawać akcje, doprowadzając tym do spadku indeksów.