– To doskonały moment, aby wypromować naszą wódkę na świecie. Przy okazji sporu o unijną definicję zrobiło się głośno o polskich korzeniach tego alkoholu – uważa Leszek Wiwała, prezes zarządu Polskiego Przemysłu Spirytusowego. Dlatego producenci chcą jak najszybciej wykorzystać możliwości, jakie daje nowe unijne rozporządzenie dotyczące napojów spirytusowych, które zostało właśnie opublikowane.
Zgodnie z nim istniejąca lista alkoholi zastrzeżonych przez poszczególne państwa członkowskie będzie uzupełniona o dokładny opis właściwości trunków i metod ich wytwarzania. Dzięki temu będą one lepiej chronione przez podróbkami.
Do tej pory polska wódka była zdefiniowana jako alkohol produkowany w naszym kraju wyłącznie według tradycyjnych receptur z rodzimych zbóż i ziemniaków. Taki opis, według producentów, to jednak za mało, aby wypromować polską wódkę. – Chcemy przygotować dokładną specyfikację, na bazie której powstałby system certyfikacji i znakowania – mówi prezes Wiwała.
Wzorem do naśladowania dla polskich producentów są Szkoci. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doprowadzili do tego, że około 90 proc. whisky kupowanej na świecie pochodzi z ich kraju. – Polska wódka może powtórzyć sukces, który osiągnęła szkocka whisky – uważa Andrzej Szumowski, szef Polish Vodka Association i wiceprezes Wyborowej. Szkoci zastrzegli m.in., że ich whisky musi być przechowywana przez co najmniej trzy lata w dębowych beczkach, których objętość nie może przekraczać 700 l. Po rozlaniu do butelek zawartość alkoholu nie może być mniejsza niż 40 proc.
Nasi producenci oprócz dokładnego określenia, czym jest polska wódka, nie wykluczają stworzenia kilku kategorii, do których zostałyby zaliczone alkohole w zależności od swojej jakości. W jednej z nich mogłyby się znaleźć wyłącznie wódki najbardziej luksusowe, które mają największe szanse na zagraniczny sukces. Ich producenci gwarantowaliby np., że ich produkt jest wytworzony z konkretnego gatunku zbóż lub ziemniaków.