Przygotowując się do zakupu obrazu powinniśmy przeczytać „Poradnik polskiego kolekcjonera” (Wydawnictwo R. Kluszczyński, 2003). Opisano w nim m.in. zasady ustalania cen. Źródłem wiedzy o cenach są też roczniki wydawane przez miesięcznik „Art and Bussines”. Dawne i aktualne notowania poznamy na największym krajowym portalu sztuki: www.artinfo.pl. Sławomir Bołdok wydał trzy tomy „Malarstwa na aukcjach w Polsce 1990 – 2004”. We wstępie do ostatniego tomu zaznacza, że niektóre, zwłaszcza rekordowe, ceny mogą być nieprawdziwe, ponieważ część licytacji miała fikcyjny charakter.
Dlatego ważne są nie tylko lektury, ale i własne obserwacje. Mówił o tym w wywiadzie dla „Moich Pieniędzy” wybitny kolekcjoner Jan Nowak-Jeziorański. Trzeba bowiem umieć krytycznie interpretować informacje. Wiarygodność sprzedawcy z oczywistych powodów jest ograniczona; zachwala on swój towar.
Oczywiście cena niepowtarzalnego przedmiotu, jakim jest dzieło sztuki, jest czymś umownym. Dlaczego malarstwo Jerzego Nowosielskiego jest droższe od prac np. Eugeniusza Markowskiego? Można to wytłumaczyć chyba tylko w ten sposób, że krakowski marszand Andrzej Staramach wylansował Nowosielskiego za pomocą metod marketingowych, jakie stosuje się na dojrzałych rynkach. Gdyby dysponował odpowiednio dużymi środkami, moim zdaniem równie dobrze mógłby wypromować Markowskiego i to w Europie, bo jego sztuka jest bardziej oryginalna, uniwersalna i ponadczasowa niż malarstwo Nowosielskiego.
Koszty zakupu dzieła sztuki w Polsce są wysokie. Prawie wszystkie domy aukcyjne i galerie handlują towarem przyjętym w komis. Specyfiką niedojrzałego polskiego rynku jest to, że obrazy oddają w komis nie ich pierwotni właściciele, lecz zawodowi pośrednicy i to oni najczęściej dyktują ceny. W cenie dzieła wylicytowanego na aukcji zawarte są więc dwie marże: domu aukcyjnego oraz pośrednika.
Towar oferowany na warszawskich aukcjach (tutaj jest najwięcej bogatych klientów) pochodzi z reguły z antykwariatów z innych miast. Zdarza się, że ostatecznie klient płaci trzy marże: dla domu aukcyjnego (do wylicytowanej ceny dolicza się kilkanaście procent kosztów organizacyjnych), pozawarszawskiego antykwariatu oraz jego dostawcy. Warto więc odwiedzać galerie. W niektórych znajdziemy ciekawsze i tańsze obrazy niż na aukcjach.