Rz: W Polsce za wybitny obraz można kupić skromny dom. Na Zachodzie za wybitny obraz nierzadko kupić można pół miasta. Czy na krajowym rynku dzieła sztuki kiedykolwiek będą równie drogie?
Marek Potocki: To bardzo interesujące pytanie. Jeśli chodzi o wartość dzieł sztuki, sytuacja w Polsce zdecydowanie zmieniła się na lepsze. Jeszcze ćwierć wieku temu za obraz, za który dziś można kupić dom, można było dostać niewielką sumę. W 2006 roku bardzo dobry obraz Józefa Brandta na aukcji we Francji Polak z Warszawy kupił za 440 tys. euro. Wzrost cen dzieł sztuki w Polsce jest tylko kwestią czasu. Nie mam co do tego wątpliwości.
Sztuka sama w sobie nie ma wartości finansowej. Materialna wartość dzieła sztuki jest oparta jedynie na tym, że spotykają się co najmniej dwie bogate osoby, które ten sam przedmiot pragną zdobyć za wszelką cenę i wtedy odbywa się ostra licytacja. Dzieła sztuki podrożeją, gdy tylko pojawi się większa liczba naprawdę bogatych osób, które zechcą kupować sztukę.
Od kilku lat na światowych rynkach obserwujemy istotny wzrost cen rosyjskich dzieł sztuki. Wynika to z faktu, że w Rosji powstało dużo prywatnych fortun. Tam, jeśli ktoś ma „tylko” miliard dolarów, nie mieści się na liście 100 najbogatszych Rosjan. Dlatego rosyjskie dzieła sztuki tak mocno podrożały.
W ubiegłym roku na aukcji w Lamusie akwafortę Canaletta z kolekcji Barbary Piaseckiej sprzedano za 105 tys. zł. Kolekcjonerzy komentowali, że dzieło to powinno osiągnąć znacznie wyższą cenę z uwagi na rzadkość.