Pół miasta za obraz

Rozmowa z Markiem Potockim, kolekcjonerem poloników

Aktualizacja: 07.05.2008 16:52 Publikacja: 07.05.2008 16:50

Pół miasta za obraz

Foto: Rzeczpospolita

Rz: W Polsce za wybitny obraz można kupić skromny dom. Na Zachodzie za wybitny obraz nierzadko kupić można pół miasta. Czy na krajowym rynku dzieła sztuki kiedykolwiek będą równie drogie?

Marek Potocki: To bardzo interesujące pytanie. Jeśli chodzi o wartość dzieł sztuki, sytuacja w Polsce zdecydowanie zmieniła się na lepsze. Jeszcze ćwierć wieku temu za obraz, za który dziś można kupić dom, można było dostać niewielką sumę. W 2006 roku bardzo dobry obraz Józefa Brandta na aukcji we Francji Polak z Warszawy kupił za 440 tys. euro. Wzrost cen dzieł sztuki w Polsce jest tylko kwestią czasu. Nie mam co do tego wątpliwości.

Sztuka sama w sobie nie ma wartości finansowej. Materialna wartość dzieła sztuki jest oparta jedynie na tym, że spotykają się co najmniej dwie bogate osoby, które ten sam przedmiot pragną zdobyć za wszelką cenę i wtedy odbywa się ostra licytacja. Dzieła sztuki podrożeją, gdy tylko pojawi się większa liczba naprawdę bogatych osób, które zechcą kupować sztukę.

Od kilku lat na światowych rynkach obserwujemy istotny wzrost cen rosyjskich dzieł sztuki. Wynika to z faktu, że w Rosji powstało dużo prywatnych fortun. Tam, jeśli ktoś ma „tylko” miliard dolarów, nie mieści się na liście 100 najbogatszych Rosjan. Dlatego rosyjskie dzieła sztuki tak mocno podrożały.

W ubiegłym roku na aukcji w Lamusie akwafortę Canaletta z kolekcji Barbary Piaseckiej sprzedano za 105 tys. zł. Kolekcjonerzy komentowali, że dzieło to powinno osiągnąć znacznie wyższą cenę z uwagi na rzadkość.

Podobnej klasy artystycznej rycina dotycząca np. Londynu lub Paryża na świecie byłaby trzy – cztery razy droższa. Kiedy wzrośnie bogactwo Polaków, to poświęcone Warszawie ryciny Canaletta też będą istotnie droższe, ponieważ są obiektywnie rzadkie i piękne.

Parę tygodni temu na jednej z krajowych aukcji widziałem dwóch walczących panów, którzy maksymalnie wyśrubowali cenę książki. Jednak było widać, że osiągnęli szczyt swoich finansowych możliwości. Wyobraźmy sobie tę licytację za 10 – 20 lat. Jeśli ich firmy nadal będą się świetnie rozwijały, to licytując tę samą książkę, zapłacą za nią znacznie więcej niż teraz. Nie dlatego, że ta książka stanie się obiektywnie więcej warta. A tylko dlatego, że oni za 10 – 20 lat będą mogli na nią dużo więcej wydać, bo po prostu będą znacznie bogatsi.

Ukończył pan słynną ekonomiczną uczelnię INSEAD. Przez kilkadziesiąt lat pracował pan w biznesie w kilkunastu krajach, w tym również w branży antykwarycznej. Jest pan wybitnym kolekcjonerem poloników, przede wszystkim zabytkowych książek, np. pism politycznych z przełomu XVIII i XIX wieku. Czy tak bogate doświadczenie ekonomiczne i kolekcjonerskie pozwala przewidzieć, co na rynku sztuki lub antyków jest pewną inwestycją?

W sztuce, podobnie jak w innych dziedzinach inwestowania, nie ma żadnej gwarancji, że okaże się dobrą inwestycją. Zawsze warto o tym pamiętać! Moda, jak w każdej innej dziedzinie życia, jest na rynku sztuki ogromnie ważnym czynnikiem.

Przyjaciel 35 lat temu pokazał mi parę srebrnych świeczników angielskich z XVIII wieku i powiedział, że może za nie kupić ładne mieszkanie w Genewie. Krótko przed śmiercią w 1991 roku przy jakiejś okazji poinformował mnie, że teraz za te same świeczniki nie kupi nawet ubikacji w podobnym mieszkaniu. Także z obserwacji polskiego rynku sztuki i antyków wynika, że na początku lat 90. dobre obrazy Jacka Malczewskiego były droższe niż dzisiaj.

Ale są przecież pewniki na rynku antyków! Jeśli pojawiła się w sprzedaży „Biblia radziwiłłowska” w dobrym stanie, była to wprost idealna inwestycja, ponieważ tak rzadkich i bezcennych zabytków nigdy nie przybędzie. Jeśli nawet istnieją, to tylko w państwowych bibliotekach lub muzeach.

Tak, ale ta biblia jest czymś absolutnie wyjątkowym. Można ją przyrównać w pewnym sensie do obrazów Leonarda czy Rembrandta, które zawsze będą miały najwyższą wartość, bez względu na sytuację gospodarczą lub aktualne mody w sztuce.

Czyli najlepszą inwestycją są dzieła absolutnie wyjątkowe?

Tak.

Jak pan ocenia polski rynek bibliofilski?

Szalenie ważna jest jakość opisów w katalogach aukcyjnych. To, na ile one są prawdziwe, na ile autor noty był kompetentny i dociekliwy. Zmarł niestety wspaniały fachowiec w tej dziedzinie Bogusław Firkowicz, z wykształcenia fizyk, a z pasji doskonały antykwariusz, kochał swoją pracę, pracował w antykwariacie Lamus. Dobrze, gdy kolekcjoner ma własną bibliotekę najważniejszych opracowań, żeby mógł ewentualnie sprawdzić, czy pozycja, która go interesuje, została fachowo opisana w katalogu.Na polskim rynku bibliofilskim widać pewne tendencje. Istotnie drożeją np. tomiki wybitnych poetów wydane we wczesnych latach 20. XX wieku, zwłaszcza autorów z kręgu awangardy. Nie chodzi tu o nazwisko poety, ale przede wszystkim o piękno wydania i jego rzadkość. W latach 30. podobne książki z powodu kryzysu gospodarczego były już paskudnie wydawane, na złym papierze, według słabych projektów graficznych.

Nawiązując do tego, o czym mówiliśmy wcześniej, warto zauważyć, że tomiki rosyjskiej awangardy poetyckiej z czasów tuż po rewolucji na światowych rynkach osiągają ceny rzędu kilkunastu tysięcy euro i notowane są w katalogach Sotheby’s czy Christie’s.

Ceny poloników na świecie są coraz wyższe. Rewolucję wywołał Internet. Nieznane osoby piszą do mnie e-maile ze świata, bo dowiedziały się, że szukam konkretnych poloników. Kiedy proponują kolosalne ceny, pytam, czy oni uważają, że jestem bogaczem? Odpowiadają, że gwałtownie wzrósł popyt na polonika, dlatego ceny są wysokie. Dziś, jeśli nawet zachodni antykwariusz nie zna polskiego, to w Internecie widzi rosnące ceny na polskich aukcjach.

Są jakieś tytuły, których szuka pan od lat?

Jestem kolekcjonerem ryzykantem. Nierzadko kupuję dwa tomy z trzech w nadziei, że uda mi się znaleźć brakujący. Na przykład mam pierwsze wydanie „Historii narodu polskiego” Adama Naruszewicza, brakuje mi dwóch pierwszych tomów z siedmiu. Jeśli ich nie znajdę, to być może napiszę w testamencie, żeby osoba, która odziedziczy mój księgozbiór, również ich szukała. Brakuje mi w sumie około dziesięciu tomów z różnych edycji.

Niektórzy bibliofile kupują nawet dublety posiadanych białych kruków, aby sprzedawać je na emeryturze.

To bardzo mądre i dość powszechnie praktykowane. Jeśli kupuję dublety, to z całkiem innego powodu. Parę tygodni temu udało mi się kupić książkę o moim przodku ks. Romanie Sanguszko, sybiraku. Kupiłem trzeci egzemplarz, bo mam troje dzieci i każdemu chciałbym ją zostawić.

Ceny poloników na świecie są coraz wyższe. Rewolucję wywołał Internet

W środowisku kolekcjonerów słynie pan m.in. z tego, że wydaje pan cymelia bibliofilskie.

Udało mi się wydać w 15 egzemplarzach „Dzieła zebrane” mojego przodka w prostej linii Jana Potockiego, autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Chciałem wydać osiem egzemplarzy, bo dla każdego rasowego bibliofila rzadkość ma podstawowe znaczenie. Jednak wydawca określił minimalny opłacalny dla niego nakład.

Jeden egzemplarz wystawiłem na aukcji, został kupiony przez Bibliotekę Narodową, co uważam za wielki honor. Reszta jest na kolekcjonerską wymianę. To jest luksusowa edycja, na doskonałym papierze, ma piękny układ druku i oprawę.

rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

Rz: W Polsce za wybitny obraz można kupić skromny dom. Na Zachodzie za wybitny obraz nierzadko kupić można pół miasta. Czy na krajowym rynku dzieła sztuki kiedykolwiek będą równie drogie?

Marek Potocki: To bardzo interesujące pytanie. Jeśli chodzi o wartość dzieł sztuki, sytuacja w Polsce zdecydowanie zmieniła się na lepsze. Jeszcze ćwierć wieku temu za obraz, za który dziś można kupić dom, można było dostać niewielką sumę. W 2006 roku bardzo dobry obraz Józefa Brandta na aukcji we Francji Polak z Warszawy kupił za 440 tys. euro. Wzrost cen dzieł sztuki w Polsce jest tylko kwestią czasu. Nie mam co do tego wątpliwości.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy