Domy aukcyjne pod względem reklamowym zdominowały krajowy rynek sztuki i antykwaryczny. Początkujący miłośnik sztuki może odnieść mylne wrażenie, że interesujące przedmioty można kupić tylko na aukcjach. To nieprawda. Mamy dziesięć domów aukcyjnych, gdy w samym tylko Stowarzyszeniu Antykwariuszy Polskich zrzeszonych jest ok. 90 antykwariatów i galerii. Szacuje się, że w sumie w kraju jest około 300 firm tej branży, oczywiście z ofertą na mocno nierównym poziomie.
Warto dla zysku i dla relaksu pojechać w teren. Dzięki temu kupimy taniej, sami wybierzemy z bogatszej oferty to, co nam naprawdę odpowiada, i zyskamy cenową orientację.
Muzealnej wartości dzieło sztuki nie musi być drogie. Przekonamy się o tym w Galerii Czas (www.galeriaczas.pl) w Będzinie. Można tu kupić malowane na papierze abstrakcyjne prace Urszuli Broll (ur. 1930). Pochodzą z lat 50., mają wymiary 30 na 40 cm, kosztują 1 – 2 tys. zł. Porównywalne prace w Warszawie kosztują minimum 2,5 tys. zł. – Broll związana była między innymi z legendarną grupą Krzywego Koła – informuje Edward Szczepańczyk z Galerii Czas. Są też pochodzące z lat 60. „cellografie” Mariana Maliny, które dobrze znamy z podręczników historii grafiki (1 – 1,5 tys. zł).
Popularne ostatnio grafiki Mariana Suberlaka kupimy w Będzinie po 1,1 tys. zł. Takie same na aukcjach w Warszawie mają ceny wywoławcze o kilkaset złotych wyższe. Skąd różnica w cenie? Aukcyjna oferta w dużym procencie pochodzi właśnie z krajowych antykwariatów. Przed każdą licytacją dom aukcyjny zbiera towar w antykwariatach na prowincji i dolicza do tego swoją marżę. Ten mechanizm cenowy dotyczy całego asortymentu.
Z Będzina obowiązkowo jedziemy do krakowskiego antykwariatu książkowego Krystyny Kamińskiej-Samek przy ul. św. Jana 3. Oryginalne wyposażenie pochodzi z przełomu XIX i XX wieku!