Ten rzadki numizmat, w bardzo dobrym stanie, upamiętniający wizytę króla w tym mieście był wyceniony w katalogu aukcyjnym na 250 tys. zł. Licytację rozpoczęto zgodnie z regulaminem od 200 tys. zł. Ostatecznie kolekcjoner zapłacił 260 tys. zł plus 10 proc. opłaty aukcyjnej.
Najdroższe były monety złote. Oczywiście ceny zależały przede wszystkim od rzadkości i stanu zachowania numizmatów. Kolekcjonerzy chętnie kupowali ciekawe polskie monety od wczesnośredniowiecznych po współczesne, w tym monety próbne i bardzo rzadkie z okresu międzywojennego. Mniejszym zainteresowaniem cieszyły się monety obce, wśród nich starożytne w dobrych i bardzo dobrych stanach. Wyjątek stanowiły monety dawnej Rosji.
Na ogół nie było zbyt wielu chętnych na medale i walory falerystyczne (odznaki) z wyjątkiem rzadkich okazów. Nadal wysokie ceny osiągają banknoty, nawet te emitowane w dużych nakładach, pod warunkiem, że są w idealnych stanach (bankowych); w handlu takie banknoty pojawiają się rzadko.
Stosunkowo tanie były monety zastępcze, co wynika z niewielkiej liczby osób je zbierających. Jestem długoletnim kolekcjonerem takich monet używanych w okresie międzywojennym w spółdzielniach i kasynach Wojska Polskiego. Moim zdaniem na umiarkowane zainteresowanie ze strony kolekcjonerów mają wpływ trudności z pozyskiwaniem egzemplarzy w możliwie dobrych stanach. Wynika to z tego, że monety zastępcze wykonywano z nietrwałych metali (cynk, aluminium).
Podobnie jak w przypadku banknotów, ceny tych walorów w decydującym stopniu zależą od stanu zachowania. Świadczą o tym przykłady z 36. aukcji Gdańskiego Gabinetu Numizmatycznego (15 listopada 2008 r.). Za 2-złotówkę Kasyna Podoficerskiego 2. pułku piechoty z Sandomierza, w bardzo dobrym stanie, zapłacono tam 1500 zł, a za podobnie rzadką, ale zaledwie w średnim stanie, 20-groszówkę 7. baonu KOP z Podświla – dziesięciokrotnie mniej (150 zł); zresztą była to cena wywoławcza, co świadczy o tym, że zgłosił się tylko jeden chętny.