Spowolnienie gospodarcze jest doskonałą okazją do wzmożonego wysiłku restrukturyzacyjnego firm, które będą mogły wykorzystać większą konkurencyjność, kiedy poprawi się koniunktura. W okresie słabszego popytu utracone potencjalne korzyści na skutek przestojów lub wręcz wyłączenia części zakładu z bieżącej działalności są niewielkie. Najlepszym lekarstwem na kryzys są właśnie innowacje, pozwalające podnieść konkurencyjność poprzez wzrost produktywności lub poprawę jakościowej struktury produktu.
[srodtytul]Efekt pierwszej fali[/srodtytul]
Pierwsza fala restrukturyzacji w Polsce nastąpiła po upadku systemu socjalistycznego i polegała na kompletnej reorientacji przedsiębiorstw na rynek przy wykorzystaniu stosunkowo prostych rezerw. Nastąpiła wówczas eksplozja polskiego eksportu dzięki szybkiej poprawie konkurencyjności. Drugi etap restrukturyzacji pojawił się po spowolnieniu z przełomu wieku i tuż przed przystąpieniem do UE. Polegał na przyspieszonej redukcji zatrudnienia i wzroście wydajności pracy przy malejącym jednostkowym koszcie pracy. Wkrótce jednak trendy się odwróciły i tempo wzrostu wydajności osłabło, a płace ruszyły w górę. Wyczerpały się proste rezerwy, a teraz, gdy po przystąpieniu do Unii coraz trudniej hamować konwergencję płac, jedyną szansą na poprawę konkurencyjności i utrzymanie wysokiej rentowności są innowacje. Dobrze się też składa, że w programie unijnej pomocy strukturalnej na innowacyjną gospodarkę przeznaczono prawie 10 mld euro. Jeżeli banki sparaliżowane światowym kryzysem nie zawiodą, to właśnie unijne środki mogą wspomóc inwestycyjną i innowacyjną aktywność przedsiębiorstw, kiedy te najbardziej takiej pomocy potrzebują.
[srodtytul]Lek na spadek konkurencyjności[/srodtytul]
Wydaje się, że mamy najlepszy moment, by wzrost konkurencyjności sektora przedsiębiorstw oprzeć na innowacjach. Można ją poprawiać przez prostą redukcję kosztów, a jeszcze szybciej przez deprecjację czy dewaluację waluty, ale tutaj pole manewru jest coraz bardziej ograniczone z powodu zalewu tanich chińskich produktów czy też wobec perspektywy usztywnienia kursu w poprzedzającym przyjęcie euro systemie ERM2. Poza tym największe przewagi konkurencyjne w światowym handlu mają nie ci, którzy produkują najtaniej, ale ci, którzy produkują najlepiej, w sensie jakości i technologii. Wraz z upowszechnieniem się procesów produkcyjnych opartych na wiedzy coraz większego znaczenia nabiera konkurencja pozacenowa właśnie w sferze jakościowej i technologicznej.