Niektórzy będą musieli sprzedać antyki

Spadek wartości złotego odbije się na cenach importowanych dzieł sztuki. Rynek odkryje dorobek Hasiora. Prognozy na rok 2009 dla rynku dzieł sztuki są co najmniej intrygujące

Publikacja: 08.01.2009 00:15

Niektórzy będą musieli sprzedać antyki

Foto: Rzeczpospolita

Krakowski marszand Andrzej Starmach, zapytany o prognozę na ten rok, odpowiedział, że jest to pytanie do psychologów, którzy potrafią przewidzieć zachowanie ludzi w kryzysowej sytuacji. Jego zdaniem zostaną docenione prace Władysława Hasiora: – Jeśli chodzi o wybitnych klasyków, to problem jest z podażą, a nie z popytem. A Hasior jest ostatnim z nieodkrytych przez rynek wielkich klasyków polskiej sztuki. Ceny jego prac na aukcjach są wciąż niedoszacowane – mówi Starmach. Jest to charakterystyczna odpowiedź. Z miniankiety wśród antykwariuszy i marszandów wynika, że w kryzysie klienci interesują się pewniakami. Maleje natomiast zainteresowanie sztuką najmłodszą.

[srodtytul]Sienicki podrożeje po wystawach[/srodtytul]

Pewniakiem jest dorobek malarski Jacka Sienickiego (1928 – 2000 r.). Trwa wielka wystawa artysty w warszawskiej Galerii aTAK zorganizowana przez kolekcjonera sztuki Krzysztofa Musiała. W marcu rozpocznie się wystawa Sienickiego w krakowskim Pałacu Sztuki. Ważne ekspozycje mają wpływ na wzrost zainteresowania i popytu. Warto z wyprzedzeniem znać tegoroczne plany wystawowe.

Potencjał rozwojowy rynku zależy nie tylko od dwóch, trzech aktualnie modnych domów aukcyjnych, lecz od kondycji około 100 antykwariatów i galerii oraz kilkunastu domów aukcyjnych, które handlują obrazami lub książkami i grafikami. Leszek Wąs, antykwariusz z Bielska-Białej, zwraca uwagę na problemy finansowe, które paraliżują krajowy rynek i w 2009 r. nadal będą miały wpływ na wysokość cen. Ten sam fundamentalny problem sygnalizowali w rozmowach inni antykwariusze i marszandzi. Przez to dzieła sztuki nie mogą być tańsze, cenowo bardziej przystosowane do możliwości społeczeństwa na dorobku.

Wolny rynek sztuki ma 20 lat. Ten czas wymaga krytycznej refleksji. Brakuje realistycznej wizji przyszłości. Ważnym czynnikiem rozwoju może być włączenie naszego lokalnego rynku w obieg międzynarodowy. Do tego potrzebna jest ustawa regulująca praktykę wywozu i przywozu dóbr kultury. Podstawową przeszkodą są problemy związane z przywozem.

Zachodni antykwariusze dawno temu na co dzień oficjalnie oferowaliby nad Wisłą swój towar. Niestety z powodu braku odpowiednich rozwiązań prawnych boją się kłopotów z ewentualnym wywozem z Polski niesprzedanych antyków lub dzieł sztuki. Nasi antykwariusze nie wierzą, by ustawa pojawiła się w tym roku.

Krajowy rynek jest rynkiem dostawcy. Zawodowi dostawcy wyłuskują rodzynki z zachodnich antykwariatów. U nas oferują je nierzadko z wielokrotnym przebiciem cenowym. Gdyby zachodni antykwariusz bezpośrednio oferował swój towar, byłby on tańszy niż te same przedmioty od zawodowego polskiego pośrednika. Krajowym antykwariatom generalnie brak kapitału obrotowego na zakupy. Dlatego zawodowi dostawcy penetrują również krajowy rynek. Ci dynamiczni domokrążcy przekonują właścicieli antyków lub obrazów, że dzieło warte jest być może 10 tys. zł, ale aukcja to ruletka... Właściciel godzi się na znikomy procent gotówką, bo lepszy przysłowiowy wróbel w garści... W cenie zapewne większości oferowanych antyków lub obrazów kryje się – oprócz marży antykwariatu – marża zawodowego pośrednika.

W 2009 r. wygrają klienci, którzy kupują świadomie, a nie na zasadzie impulsu. Dla samego relaksu warto obserwować rynek. Na przykład fotografie Krzysztofa Gierałtowskiego wystawiane były niedawno z ceną wywoławczą 6,4 tys. zł. Teraz równorzędne prace wystawiono za 2 tys. zł. Warto zagraniczne wyjazdy turystyczne połączyć ze zwiedzaniem zachodnich antykwariatów. Może na świecie wypatrzymy ładniejsze i tańsze zabytkowe przedmioty do dekoracji lub użytku.

[srodtytul]Inwestycje na każdą kieszeń[/srodtytul]

Już w 2003 r. alarmowaliśmy, że wyczerpują się zapasy zabytkowych książek. Wtedy antykwariusze zaczęli kreować nowy asortyment. Były to książki z lat 50. i 60. XX wieku projektowane przez wybitnych malarzy (m.in. Kantora, Mikulskiego, Mroza). W stołecznym Pałacu Starej Książki można było znaleźć te pozycje po 9 – 12 zł. Celowo używam tego przykładu, aby pokazać, że kolekcjonerstwo to pasja na każdą kieszeń, a przy okazji można korzystnie przechować nawet najskromniejsze nadwyżki finansowe. Dziś te same tytuły mają ceny ok. 150 zł i wystawiane są na aukcjach. Andrzej Osełko z Warszawskich Antykwariatów Lamus przewiduje, że wyjątkowe edycje z drugiej połowy XX wieku staną się podstawą aukcji bibliofilskich.

Jak zawsze nad bezpieczeństwem naszych zbiorów i zakupów czuwać będzie Ośrodek Ochrony Zbiorów Publicznych. Przed poważnymi zakupami na jego stronie (www.oozp.pl) sprawdzamy, czy obiekt nie pochodzi z kradzieży.

[ramka][b]Marek Lengiewicz, Dom Aukcyjny Rempex[/b]

Jaki będzie najbliższy rok? Kto to może wiedzieć... Mogą się pojawić na rynku obiekty, na które w ostatnich latach w ogóle nie liczyliśmy. Od lat panuje niska podaż. W sytuacji kryzysu finansowego i gospodarczego niektórzy właściciele będą się musieli wyprzedawać, żeby ratować budżety firm lub wysoki standard życia. Może nie będą to tak spektakularne sprzedaże jak kolekcja Ryszarda Krauzego, ale wydają się nieuniknione. Może nastąpić korekta cen, zwłaszcza dzieł do 100 tys. zł. W ostatnich latach pojawili się młodzi klienci, którzy dokonywali pierwszych zakupów, najchętniej w cenach 1 – 2 tys. zł. Jeśli ta tendencja się utrwali i rozwinie, to część z tych młodych pozostanie klientami rynku i będzie sięgać po droższe przedmioty.

Od lat klienci rynku antykwarycznego czekają na nową ustawę, która w praktyce umożliwi udział zachodnich antykwariuszy w polskim rynku. Dziś ze względu na kłopoty proceduralne boją się oni oferować swój towar w Polsce. Byłoby to niewątpliwie ożywcze dla naszego rynku wzbogacenie oferty. Nie sądzę, by zmiana ustawy nastąpiła w tym roku.[/ramka]

[ramka][b]Andrzej Osełko, Warszawskie Antykwariaty Lamus[/b]

Kryzys nie dotknął rynku starej książki. W tym roku podstawowym problemem będzie pozyskanie dobrego towaru.

Osoby, które po 1989 r. kupiły zabytkowe książki lub grafiki, nie muszą się wyprzedawać, a podaż właściwie się skończyła. Nie jest tajemnicą, że w ostatnich dziesięciu latach polonika pochodziły przede wszystkim z importu. Spadek wartości złotego w relacji do dolara i euro odbije się na cenach w kraju. Waldemar Łysiak stworzył zainteresowanie rzadkimi książkami w pięknych oprawach wydawniczych pochodzących z XIX i początku XX wieku. Ale te książki już się wyczerpały. Antykwariusze na tej samej zasadzie będą się starali zaszczepić bibliofilom nowe zainteresowania. Z konieczności będą to wyjątkowe książki z lat 50. i 60. XX w.

Ostatnią aukcję zorganizowaliśmy wyjątkowo późno, bo dopiero w połowie grudnia. We wszystkich przedziałach cenowych padały rekordy. Jeśli nawet czwarte wydanie „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego kupiono za 2,2 tys. zł przy cenie 300 zł, to myślę, że rynek nadal będzie się mocno trzymał.[/ramka]

[ramka][b]Leszek Wąs - antykwariusz z Bielska-Białej[/b]

W nowym roku nadal będą poszukiwane przedmioty muzealnej wartości. Zawsze są bardzo bogaci klienci, bez względu na kondycję gospodarki i pesymistyczne prognozy. Problem mogą sprawiać sztywne ceny. Na krajowym rynku antykwarycznym handluje się przede wszystkim lub wyłącznie obiektami przyjętymi w komis. Nierzadko pochodzą one od zawodowych dostawców, którzy penetrują głównie międzynarodowy rynek, zwłaszcza w poszukiwaniu poloników.

Praktyka dowodzi, że z pośrednikami trudno negocjować ceny. Przy niskiej podaży pośrednik może przecież iść do konkurencji. Przyjmując w komis towar nierealistycznie wyceniony, antykwariusz niewiele ryzykuje, drogi obraz może przecież teoretycznie wisieć w nieskończoność. Gdy natomiast oddaje go w komis pierwotny właściciel, to jeśli obraz się nie sprzedaje, z reguły sam szybko proponuje obniżkę ceny.

W innych krajach antykwariusze handlują głównie własnym towarem. Gdy od ręki płacą właścicielowi gotówką, to mogą skutecznie wpływać na cenę zakupu, a potem cenę sprzedaży. Nie sądzę, by w nowym roku krajowi antykwariusze zyskali kredyt obrotowy pozwalający na zakupy towaru.[/ramka]

Krakowski marszand Andrzej Starmach, zapytany o prognozę na ten rok, odpowiedział, że jest to pytanie do psychologów, którzy potrafią przewidzieć zachowanie ludzi w kryzysowej sytuacji. Jego zdaniem zostaną docenione prace Władysława Hasiora: – Jeśli chodzi o wybitnych klasyków, to problem jest z podażą, a nie z popytem. A Hasior jest ostatnim z nieodkrytych przez rynek wielkich klasyków polskiej sztuki. Ceny jego prac na aukcjach są wciąż niedoszacowane – mówi Starmach. Jest to charakterystyczna odpowiedź. Z miniankiety wśród antykwariuszy i marszandów wynika, że w kryzysie klienci interesują się pewniakami. Maleje natomiast zainteresowanie sztuką najmłodszą.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy