Brytyjski przewoźnik poniósł w ostatnim roku (zakończonym 31 marca) pierwszą stratę od czasu sprywatyzowania linii w 1987 r. Akcje w Londynie staniały natychmiast o 9,15 proc., do 147,9 pensa, choć w maju zyskały 14 proc. Potem odrobiły straty do 156,7 pensa i zamknęły ostatecznie notowania stratą 3,75 proc.
Niezwykle trudne warunki spowodowały, że trzecia w Europie linia poniosła stratę netto 375 mln funtów (425 mln euro) po zysku 712 mln rok wcześniej. Sam zakup paliwa kosztował prawie 3 mld funtów. Roczne obroty wzrosły o 2,7 proc., do 8,992 mld funtów. BA ocenia, że poprawa sytuacji potrwa dłużej, niż zakładał, w tych warunkach spółka wstrzymała wypłatę dywidendy. W ubiegłym roku spółka podzieliła się zyskiem z akcjonariuszami po raz pierwszy od 2001 r. Jedyną dobrą wiadomością była poprawa efektywności operacyjnej.
Dyrektor generalny Willie Walsh stwierdził, że dalsze redukcje zatrudnienia będą konieczne. Analityków przeraziły wyniki. Ich zdaniem inwestorzy będą się zastanawiać, czy przewoźnik zdoła zachować konkurencyjność na takim rynku.