[b]Skąd się wziął pomysł na zaglądanie gwiazdom do domów?[/b]
[b]Magdalena Pawlicka:[/b] Tsunami, które od dekady przetacza się przez nasze media, kształtuje zdeformowany obraz ludzi z tzw. show-biznesu. Oglądając takie programy jak "Big Brother", lub czytając kolorową prasę, można odnieść wrażenie, że aktorzy i piosenkarki żyją od skandalu do skandalu. Wyłącznie zdradami, erotycznymi przygodami i balangami. My zaś pokazujemy, że to obraz kłamliwy. Jasne, że kryzysy i rozstania są, ale stanowią margines. Ja pokazuję prawdziwe życie moich bohaterów: codzienne, domowe, wedle tabloidowych kryteriów "niemedialne". I oto okazuje się, że wypełnia je oddanie najbliższym, rodzinne więzi, świadomość norm i hierarchii wartości.
Mój program więc ujawnia nie tyle kulisy życia gwiazd, ile raczej ich sposób na życie, na szczęście. Nie potwierdza reguły, że zło jest bardziej atrakcyjne. To rzekomo "nieatrakcyjne" dobro – ku zdziwieniu wielu – okazało się hitem, program odniósł sukces. Myślę, że zbyt wielu ludzi tworzących dziś media traktuje widza czy czytelnika z pogardą, nie docenia go.
[b]A może po prostu dobiera pani sobie gości mało kontrowersyjnych?[/b]
Nie ma rodzin, w których panuje idylla. Wszędzie są problemy i w programie o nich rozmawiamy. Książka i program nie są laurką, obraz świata tam opisany nie jest cukierkowy. Problemy są, i to poważne. Chodzi o to, jak ludzie sobie z nimi radzą , i o to, by pozwolić im o tym opowiedzieć, nie zakłamując tego, co mówią, nie delektując się ich krzywdą i poniżeniem, ale ciesząc się z ich sukcesu i szczęścia.