Na zamknięciu środowej sesji wartość indeksu największych spółek warszawskiej giełdy wyniosła 2002,9 pkt. To najwyższy poziom od 14 października minionego roku. Od dołka 17 lutego 2009 r., kiedy WIG20 miał zaledwie 1327,64 pkt, indeks zyskał już 51 proc.
Inwestorzy, którzy kupili wtedy papiery spółek notowanych na GPW, zarobili krocie. W ciągu niespełna czterech miesięcy akcje aż trzech spółek dały ponad 100-proc. zyski inwestorom (KGHM, Lotos i Getin). Spośród największych firm tylko papiery Telekomunikacji Polskiej są po tym okresie na minusie. W trakcie małej giełdowej hossy ostatnich miesięcy zyskiwała też wartość jednostek uczestnictwa w funduszach akcyjnych. Ogólnie stopa zwrotu w tego typu funduszach od końca lutego do końca maja wyniosła 35,5 proc. Ponadprzeciętny wynik osiągnął Allianz TFI, którego trzy fundusze (Akcji Plus, Małych i Średnich Spółek, Budownictwo 2012) od dołka 17 lutego do szczytu 9 czerwca wzrosły o ponad 60 proc. Dobrze radziły też sobie m.in. trzy fundusze zarządzane przez Pioneer Pekao TFI (Średnich Spółek Rynku Polskiego, Małych i Średnich Spółek Rynku Polskiego oraz Akcji Polskich), które w tym czasie wypracowały ponad 50 proc.
Imponujące zwyżki notowań w ostatnich miesiącach nie spowodowały jednak, że Polacy masowo wrócili do inwestowania w akcje poprzez TFI. – Takich osób nie było wiele – uważa Krzysztof Stupnicki, prezes AIG TFI. W sumie przez ostatnie trzy miesiące klienci TFI zainwestowali w fundusze akcyjne ok. 2,4 mld zł, prawie tyle pieniędzy jednak wycofali. Zakupy netto wyniosły więc tylko 234,2 mln zł. Dla porównania w lipcu 2007 r., a więc w szczycie hossy, Polacy kupili jednostki uczestnictwa funduszy akcji za 8,1 mld zł, co po uwzględnieniu umorzeń dało nadwyżkę 3,6 mld zł.
Warto jednak zaznaczyć, że klientom, którzy trzymają swoje pieniądze w funduszach akcyjnych od ponad roku, ostatnie zwyżki nie pokryły jeszcze wcześniej poniesionych strat. Ich roczna stopa zwrotu wciąż jest na minusie (–24,8 proc.), podobnie dwuletnia (–22,7 proc.).
Czy spółki na GPW będą dalej drożały, dając takim inwestorom szansę na odrobienie strat? Specjaliści przestrzegają przed nadmiernym optymizmem. – Jest szansa, że WIG20 dojdzie w tym ruchu wzrostowym nawet do 2400 pkt, jednak później czeka nas kolejna fala spadków, bo za zwyżkami na giełdzie musi iść poprawa w gospodarce, a tej na razie nie widać – mówi Robert Nejman zarządzający funduszem Gandalf w MCI TFI. Zdaniem analityków DI BRE WIG20 może dojść jeszcze do poziomu 2150 pkt, ale potem nastąpi korekta, która sprowadzi indeks do 1700 – 1800 pkt.