Według danych GUS w zeszłym roku domy i biura maklerskie zarobiły 1,06 mld zł. Zyski, które okazały się o 37 proc. niższe niż w 2007 r., miało 35 z 50 podmiotów. Skąd ten gorszy wynik? Przyczyny są dwie.

– Spadek wartości obrotów na warszawskiej giełdzie oraz znacznie mniejsza liczba transakcji z zakresu bankowości inwestycyjnej, w tym debiutów na giełdzie – ocenia Jacek Lewandowski, prezes domu maklerskiego Ipopema Securities. A ten rok dla domów maklerskich wcale nie okaże się lepszy.

Do tej pory średnioroczne obroty na giełdzie utrzymują się na poziomie o ok. 20 proc. niższym od tych notowanych rok temu, a bankowość inwestycyjna wciąż nie daje zysków. – 2009 r. będzie kolejnym rokiem spadku zysków. Kiedy można liczyć na poprawę? To pytanie o to, jaka będzie koniunktura na giełdzie – twierdzi Ryszard Czerwiński, wiceprezes DM BZ WBK.

Mniejsze zyski oznaczają niższe wynagrodzenia w domach maklerskich, które często zależą od wypracowanego zysku. Już w zeszłym roku, gdy pensje w gospodarce szybko rosły, wynagrodzenia u brokerów spadły o 14 proc. Nie przeszkodziło to jednak najlepszym zarobić prawdziwych kroci. Prawdopodobnie najwięcej z nich zarobił Stanisław Waczkowski z Ipopema Securities, którego wynagrodzenie w 2008 r. wyniosło 4,4 mln zł, do tego pobrał około 1 mln dywidendy ze spółki.